środa, 11 stycznia 2023

***

 Weno, jesteś? :) Gdzieżeś Ty?

Pozaglądałam z rana to tu, to tam, na różne blogi. Powtórzę się jak stara ględząca ciotka: nie ma już takich blogów jak kilkanaście lat temu, choć kilka jeszcze się ostało. Bezinteresownych takich. A i na tych bezinteresownych jakoś tak spokojnie, mało kto czyta, mało kto komentuje. A komentarze to kiedyś - ho, ho! To było równoległe życie bloga.

Niebywale mnie śmieszy i nieco irytuje, gdy z zapałem pieje samozwańcza minimalistka... jaką sobie kupiła fantastyczną poduszkę z łuską gryki w środku, a przy okazji wyrzuciła pięć starych. To ma być minimalizm? Ja się z takiego minimalizmu stanowczo wypisuję.

Śmieszy mnie, gdy promująca ekologię autorka zachwala rewelacyjny termos na pikniki. I tak dalej, i tak dalej...

Śmieszy mnie gdy blogowiczka do niedawna nieodklejająca się od komputera nagle doznaje cudownego nawrócenia i pisze książkę, jak się od mediów odkleić. Wszystko na sprzedaż!

Może jestem niesprawiedliwa, z czegoś ludzie chcą i muszą żyć, a w końcu kto komu broni wykorzystywać swój potencjał, doświadczenia i pomysłowość. Do mnie to jednak nie przemawia, żeby z każdego, za przeproszeniem, pierdnięcia robić towar.

Swoją drogą dziś każdy może wydać książkę, byle kasę miał na to przedsięwzięcie, a czy idzie to w parze z jakością? Ojjjj...!


Z rzeczy codziennych - dochodzę do siebie po grypie. Zaiste jestem pełna podziwu dla tak godnego przeciwnika! Nigdy w życiu nie byłam tak chora i osłabiona. Jeszcze teraz nie do końca wróciłam do siebie, chociaż w poniedziałek wzięłam się w garść i poszłam do pracy. Zostałam jednak odesłana z powrotem, gdy koleżanki usłyszały mój kaszel. Nie chciało mi się wykłócać o swoje, więc machnęłam ręką i wróciłam do domu, gdzie jeszcze do końca bieżącego tygodnia zamierzam delektować się cudownym "nicniemusieniem". Trochę jednak żałuję, że się bardziej nie uparłam przy swoim, bo kaszel po infekcjach zawsze trzyma mnie bardzo długo, a urlopu szkoda. Kilka jednak sytuacji przekonało mnie, że wciąż jestem osłabiona i dobrze mi zrobi jeszcze chwila odpoczynku.


Czas wolny umilam sobie oczywiście czytaniem.

Łyknęłam trzy tomy "Stulecia Winnych" Ałbeny Grabowskiej. Rzadko czytam do końca, gdy książka mnie nie interesuje, ale tym razem stało się inaczej i sama nie wiem,dlaczego, bo czytadełko raczej słabe, napisane ubogim językiem i zbyt prostolinijnie. Do pewnego momentu jednak czytało się dość przyjemnie (póki całkiem nie znudziło). Ot, przeczytałam, bo przeczytałam. Film, co się rzadko zdarza, dużo lepszy niż literacka podstawa.

Następna była "Jak płynie wódeczka na wsi i w miasteczkach" Krzysztofa Daukszewicza.

O! to to ja rozumiem! Jest pomysł, jest polot, jest dowcip. Jest smak! Kwiczałam z uciechy, jak zabawnych sytuacji dostarcza samo życie.

Teraz zaczynam Simony Kossak "Serce i pazur. Opowieści o uczuciach zwierząt".

Simona fascynuje mnie nie tylko jako przyrodnik, znawca natury, ale i kobieta żyjąca odważnie, po swojemu. Ta lektura na pewno nie będzie czasem straconym.

5 komentarzy:

  1. Simonę zawsze warto czytać. A jeśli chodzi o monetyzację blogów ... z jednej strony mi to nie grozi, z drugiej ludziom się nie dziwię, że próbują dywersyfikować źródła dochodu. Dla mnie byłby to zbyt duży stres ... chyba jestem po prostu urodzonym leniem bez ambicji.

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja też nie mam za grosz ambicji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy żyje po swojemu..każdy niech robi po swojemu..czasy się zmieniją nie ma co do młodych wymagać tego co od siebie..oni żyją już inaczej co wcale nie oznacza, że gorzej czy lepiej..inaczej..po swojemu...i niech tak zostanie...a może wystarczy trzymać się tego co dla nas? pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, jednak ja się w tym Nie odnajduję i szukam czegoś innego. I Trochę mi szkoda, że coraz trudniej znaleźć.

      Usuń
    2. Nie warto tracić energii na żałowanie:)

      Usuń