środa, 19 stycznia 2022

Oby się przydarzył!

 Z mamą kiepsko, sprawa jest poważna. Nie wiem, jednak, czy chcę upubliczniać to na blogu. Nie mówię ani tak, ani nie. Czas pokaże.

Nie mam zbyt wielu złudzeń, widziałam już to i owo w życiu, ale bywają przecież niespodziewane, budujące zwroty akcji. Oby nam się takowy przydarzył.

wtorek, 18 stycznia 2022

Jadę do Krakowa

 Kwękam i kwękam, aż w końcu kwękać mi się odechciało jak ręką odjął.

Mama zachorowała. Zdaje się, że poważnie.

Przyjeżdża dziś (post piszę o trzeciej nad ranem, mój organizm już przestawił się w tryb alarmowy) z zagranicy prosto do krakowskiego szpitala. Siostra wybiera się na balickie lotnisko, by ją odebrać i dowieźć do celu podróży. To siostra załatwiła miejsce w tym szpitalu. Siostra jest konkretna i obrotna.

Jadę z siostrą, chcę zobaczyć Mamę, bo nie wiadomo, kiedy z tego szpitala wyjdzie, a ja ot tak, do Krakowa się nie wybiorę. Trochę za daleko.

Nie mam pesymistycznej natury, ale doświadczenia ostatnich lat każą mi się liczyć ze wszystkim... Dlatego jadę...

Mama prawie z dnia na dzień poczuła się bardzo źle, podobno schudła jak cień i mocno osłabła.

Jadę ją zobaczyć.

Mam nadzieję, że nie po raz ostatni, ale czy to ktokolwiek wie?

niedziela, 16 stycznia 2022

Uszlachetnia?

 Oj, usadziło mnie życie...

Ewidentnie mam jakiś rzut choroby. W ostatnie święta nie mogłam chodzić, teraz też łatwo się męczę, mam stany podgorączkowe (sądząc po dreszczach), bolą mnie a to stawy, a to łydki wskutek - jak mniemam - zapalnego stanu naczyń.

Daje mi życie kolejną lekcję, że optymizm optymizmem, ale trzeba w życiu liczyć się z każdą ewentualnością, nie tylko z tymi szczęśliwymi, na które nie warto tracić nadziei. Ale bywają sprawy trudne, będące sprawdzianem dla naszego hartu ducha, dla naszej życiowej filozofii.

Traktuję ten trudny czas jak egzamin. Szukam alternatywnych sposobów spędzania wolnego czasu, doceniam rozkosz wylegiwania się pod kocem z książką czy laptopem. Próbuję czytać, choć obniżony nastrój koncentrację utrudnia. Uczę się być dla siebie wyrozumiała i nie strofować się za nieposprzątane mieszkanie czy byle jaki obiad. Odkrywam z zaskoczeniem, że małymi kroczkami można dokonać więcej niż wielkimi zrywami. Bo całe życie jestem niesystematyczna i skłonna do zrywów.

Choroba jest nauczycielem. O tak!

Uczy pokory - to aż truizm. Uczy respektu wobec rzeczywistością i nieszarpania się z nią. Niełatwa i niepozbawiona oporów to nauka.

Uczy odnajdowania maksymalnego zadowolenia z minimalnych spraw ;)

Uczy godzenia się ze stratami i ograniczeniami.

Uczy, pokonywać ograniczenia, szukać sposobów, strategii.

Wbrew rozpowszechnianemu tu i ówdzie poglądowi, że cierpienie NIE uszlachetnia, śmiem stwierdzić, że w pewnym stopniu może to uczynić,może rozwijać. Ale to się nie stanie bez naszego udziału.