niedziela, 16 stycznia 2022

Uszlachetnia?

 Oj, usadziło mnie życie...

Ewidentnie mam jakiś rzut choroby. W ostatnie święta nie mogłam chodzić, teraz też łatwo się męczę, mam stany podgorączkowe (sądząc po dreszczach), bolą mnie a to stawy, a to łydki wskutek - jak mniemam - zapalnego stanu naczyń.

Daje mi życie kolejną lekcję, że optymizm optymizmem, ale trzeba w życiu liczyć się z każdą ewentualnością, nie tylko z tymi szczęśliwymi, na które nie warto tracić nadziei. Ale bywają sprawy trudne, będące sprawdzianem dla naszego hartu ducha, dla naszej życiowej filozofii.

Traktuję ten trudny czas jak egzamin. Szukam alternatywnych sposobów spędzania wolnego czasu, doceniam rozkosz wylegiwania się pod kocem z książką czy laptopem. Próbuję czytać, choć obniżony nastrój koncentrację utrudnia. Uczę się być dla siebie wyrozumiała i nie strofować się za nieposprzątane mieszkanie czy byle jaki obiad. Odkrywam z zaskoczeniem, że małymi kroczkami można dokonać więcej niż wielkimi zrywami. Bo całe życie jestem niesystematyczna i skłonna do zrywów.

Choroba jest nauczycielem. O tak!

Uczy pokory - to aż truizm. Uczy respektu wobec rzeczywistością i nieszarpania się z nią. Niełatwa i niepozbawiona oporów to nauka.

Uczy odnajdowania maksymalnego zadowolenia z minimalnych spraw ;)

Uczy godzenia się ze stratami i ograniczeniami.

Uczy, pokonywać ograniczenia, szukać sposobów, strategii.

Wbrew rozpowszechnianemu tu i ówdzie poglądowi, że cierpienie NIE uszlachetnia, śmiem stwierdzić, że w pewnym stopniu może to uczynić,może rozwijać. Ale to się nie stanie bez naszego udziału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz