No i chce mi się pisać. O, jak dobrze!
Pisanie porządkuje myśli, co wiadomo nie od dziś wielu osobom. Mnie kojarzy się z relaksem, chwilą dla siebie, toteż tęskniłam za nim i żżymałam się, że wena nie przychodzi.
Na blogach zauważam specyficzne tendencje. Za przysłowiowych moich czasów ludzie pisali dla czystej przyjemności tworzenia i dla blogowych znajomości, nawet przyjaźni. Zwykle były to zapiski z codzienności, mniej lub bardziej osobiste wynurzenia, refleksje, relacje.
Dziś obserwuję... interesowność. Blogi są sprofilowane, tendencyjne, bardzo często komercyjne. Oczywiście każdy ma prawo pisać po swojemu, zaspokajać własne potrzeby pisaniem. Świetnie też zarabiać na czymś, co się lubi. Ale jakieś to.... sprzedajne, na pokaz, niezupełnie prawdziwe. Jakoś mi to zgrzyta.
Dziś po prostu blogi pełnią inną funkcję niż kilkanaście lat temu. Stały się nierzadko narzędziem i środkiem osiągania konkretnych celów. Oczywiście i na szczęście nie wszystkie.
Na krótko zafascynowałam się blogami tzw. lifestylowymi takimi jak "Buszując w codzienności" czy blog Joanny Glogazy albo szyjącej Joulenki. Przeszło mi jednak. Brakuje mi w tych blogach magii, zatrzymania się nad mijającą chwilą, tego, co nazywam klimatem. To się czyta w bardzo pragmatycznych celach, takie to (bez obrazy!) zadaniowe, nastawione na osiąganie, a ja chcę smakować blogi tak jak "drobiazgi" E-ka, zaglądać, co słychać u Agpeli, zerkać, co zafrapowało Annę.
Swego czasu chętnie czytywałam blogi szafiarek, ale i one przestały z fantazją bawić się strojami, stały się takie... konsumpcyjne i materialistyczne. Jest na szczęście kilka wyjątków, które z upodobaniem podglądam. Minimalissmo jest bardzo inspirująca, praktyczna, a Edytę lubię za ułańską fantazję i mnóstwo radosnej energii, z jaką prezentuje swoje kreacje.
Ale zwyczajnie, tak po prostu fajnych blogów ubyło, co tu kryć.