poniedziałek, 7 września 2020

Obrona marazmu

 A może właśnie trzeba pobyć w marazmie, bezruchu, stagnacji? To tylko pozorna martwota.

Przyszło mi na myśl z lekka makabryczne porównanie do opiewanej przez Baudelaira plugawej padliny. Leży toto, nie rusza się (? ;) ), a przecież wciąż zachodzą w niej procesy, zmiany... Wciąż na swój sposób żyje. I pożyteczna jest, przez swoje użyźniające właściwości, chociaż "nic" nie robi!

Może trzeba się poddać, nie irytować się, że życie ucieka, a ja taka rozmemłana. Może jest dokładnie tak, jak być powinno?

Wracam czasami na stronę Krzysztofa Myszkowskiego, lidera muzycznego zespołu, który mnie niemal wychował (Stare Dobre Małżeństwo). Mam wiele szacunku dla jego autentyczności artystycznej. On także pisze o bezruchu, pogubieniu, poszukiwaniu własnej drogi. A więc nie tylko mnie bezruch dotyczy.

Dzięki, panie Krzysztofie - poczułam się zdrowsza! Bez grama ironii.

Dzięki i Tobie, Anno Bzikowa, za notkę o mirabelkach.