niedziela, 23 czerwca 2019

Popisałki pozytywne

Ech, Marto, ty marudo! Może napisz coś pozytywnego, co?

Na przykład o tym, że Wibratorek wreszcie się "rozwibrował" i urodził cztery śliczne kociątka, które skończyły wczoraj tydzień. Jedno z nich już otworzyło oczka. Śliczne są - malutkie i popiskujące. Lubię obserwować Wibera (imię podpowiedziane przez kolegę) w roli matki. A matką Wiber jest troskliwą, ale nie zwariowaną na punkcie swoich dzieci. Znajduje czas na odpoczynek i spacery, na pieszczoty na kolanach swojej pani i na towarzyszenie jej w czasie porannej kawy przed domem lub wieczornych pogawędek z sąsiadem.
Za ścianą mojego mieszkania żyje sobie matka-wdowa i jej trzech "śwarnych" synów. Najstarszy, chyba 35-letni jest wyraźnie zainteresowany sąsiadką z podwórka, a dwóch wolnych, do wzięcia... tyle że nie reflektuję :) Średni z braci ma stałą kochankę-gorzałkę, niestety, a najmłodszy też za kołnierz nie wylewa. Trzeba jednak przyznać, że chłopaki uprzejme, uczynne i pracowite. Dziś nie mogłam domknąć zacinających się przesuwnych drzwi szafy, ale wystarczyło jedno moje słowo i panowie w mig uporali sie z problemem. Muszę im w końcu jakąś wódeczkę za to postawić w dowód wdzięczności.
Są jeszcze dwie siostry, ale one już nie mieszkają z matką, a jedynie wpadają prawie co dzień w odwiedziny. Znam też ich mężów oraz dzieci. Nasze podwórko tętni życiem, a ja to bardzo lubię.
Drzwi do mnie czasami się nie zamykają. Dwaj sześciolatkowie z sąsiedztwa co rusz wpadają obejrzeć małe kotki. Zagadują przez okno, bo lubię w te upalne dni otwierać je na oścież, a nasz domek jest parterowy, wczoraj załapali się na budyń własnej roboty, który gotowałam dla syna - żaden tam kupny z torebki ; mleko, mąka ziemniaczana i kakao oraz cukier do smaku. Jeden z malców przyszedł kiedyś, gdy słuchałam muzyki. Przypadł mu ogromnie do gustu zwłaszcza jeden utwór i teraz często mnie prosi, byśmy posłuchali "smutnej piosenki" Sylwka Szwedy, mojego ostatniego muzycznego odkrycia. Słucha uważnie i ze wzruszeniem, bo to wrażliwy chłopczyk. Czasami śpiewamy razem z Youtube'em.
Wczoraj przez otwarte okno kuchni zawołał mnie najmłodszy z sąsiadujących braci, 28-latek: "Hej, sąsiadko, chodź pogadać trochę!". Skorzystałam z zaproszenia ochoczo i rajcowaliśmy do późnego wieczora. Sąsiad mimo młodego wieku sporo już przeżył, imał się różnych zajęć i naprawdę interesująco się go słucha. Jest bardzo otwarty, ma w sobie dużo ciepła, aż szkoda, że taki zaradny i pracowity chłopak nie ułożył sobie osobistego życia i nadużywa alkoholu. Tę uwagę jednak zatrzymuję dla siebie, nic mi do tego.
Coraz bardziej lubię to swoje miejsce i swojskie towarzystwo. Jest tutaj też trochę swojskiej egzotyki, ale o tym może innym razem opowiem.
Ogródek w czasie deszczów zarósł mi przeraźliwie, powoli go odchwaszczam. Słoneczniki wybujały mi już spore, tu i ówdzie wyłania się rozsiany po całej powierzchni koperek, a wczoraj zauważyłam nieśmiałe pęczki naciowej pietruszki. Już się cieszę na własne zbiory! Tego roku moje ogrodnicze dokonania są bardziej niż skromne, ale traktuję je treningowo. Jesienią skopię działkę jak należy, zimą pomyślę, co chciałabym mieć w swoim ogródku, a na wiosnę "ruszę z koksem".
Upiększam powolutku wnętrze mieszkania. Kupiłam w szmateksie dwie maty na stół oraz filcową podkładkę w kształcie kwiatka i kolorze pomarańczy. Ożywiły i ociepliły wygląd białego stołu. Na poręczy piekarnika zawisło "takie coś" w rodzaju pasa z kieszeniami do chwytania gorących garnków w barwach chabru i kobaltu. Całkiem dobrze komponuje się z kolorami takimi jak pomarańczowy czy żółty (ściany kuchni są żółte i nie chce mi się tego zmieniać).
Zauważyłam u siebie upodobanie do żywych i nasyconych, chociaż nie krzykliwych barw, trochę jak z witraży Wyspiańskiego. Pasują do mnie również w ubiorze i bardzo chętnie je noszę.
Powoli rodzi mi się w głowie koncepcja przyszłego wyglądu mojego lokum. Nie potrafię z góry zaplanować całości, bardziej mi odpowiada powolne komponowanie z nutką spontaniczności improwizacja.
Z internetu zaczerpnęłam kilka pomysłów do zrealizowania "gdy bedę bogata", na przykład postarzane panele podłogowe, siedzisko, a może i legowisko będące przedłużeniem okiennego parapetu (moje słynne niskie salonowe okno) i szafy oraz półki po sam sufit na wszystkie moje ciuchy (czasem pomstuję na nadmiar, ale jednak kocham wyrażać siebie ubiorem) i książki.
Zniosłam z garażu już wszystkie swoje i syna ubrania - o cudzie, zmieściły się w szafach. Widzę, że nie wszystkie podarowane przez znajomych rzeczy wykorzystuję, więc powoli dokonam selekcji tego, co niepotrzebne. Na razie jeszcze zatrzymuje mnie słynne: "A może się przyda? A może choć koło domu ponoszę?". Z czasem się to wyjaśni.
W najbliższych planach atak na książki czekające w garażu. Wcześniej trzeba zamontować u stolarza wsporniki do niefortunnych półek, które zakupiłyśmy z mamą w komplecie do komody, a których funkcja okazała się czysto dekoracyjna ; nie można ich obciążać powyżej czterech kilogramów. Chciałabym na nich ustawić swój księgozbiór, a do książek marzą mi się podpórki - może w kształcie kotów?

(zdjęcie z  https://www.google.com/search?q=podp%C3%B3rki+do+ksi%C4%85%C5%BCek+w+kszta%C5%82cie+kot&client=firefox-b&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiw1KncoILjAhWtAxAIHWoSAsEQ_AUIECgB&biw=1027&bih=339#imgrc=-9Fz9xXBZib6wM)


https://www.google.com/search?q=podp%C3%B3rki+do+ksi%C4%85%C5%BCek+w+kszta%C5%82cie+kot&client=firefox-b&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiw1KncoILjAhWtAxAIHWoSAsEQ_AUIECgB&biw=1027&bih=339#imgrc=GK-Yu6C5mFu59M:

Całkiem niemało tych radości. Chyba nawet niestrawność po wątróbce poszła sobie do wszystkich diabłów - i to bez kminku!☺

6 komentarzy:

  1. No, i to się nazywa porządny post ;)
    PS. mnie też marzy się legowisko koło okna, niestety nie mam żadnego okna, które nadawałoby się do tego celu :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, rozgadałam się i aż mi raźniej, gdy odwróciłam uwagę od nieprzyjemności.
    "Strasznie" mi się ten mój niski parapet podoba, póki nie jestem bogata, zadowalam się przesiadywaniem na nim z poduszką pod wiadomą częścią ciała. Trochę mnie tylko peszą spojrzenia sąsiadów, ale niech się przyzwyczajają. Zresztą bywają dni, gdy nie ma nikogo na działkach i wtedy mogę przesiadywać swobodnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie, niski parapet z poduszka.. do tego kawa i ksiazka..... szczegolnie, gdy nie ma na kogo sie gapic:)

    Koty ksiazkowe rewelacyjnie sie prezentuja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Koty są super :)

      Usuń
  4. Dobrze, że dostosowałaś się do sąsiadów i żyjecie w zgodzie.

    OdpowiedzUsuń