wtorek, 30 listopada 2021

Cisza.

 Ile razy trzeba zaczynać od nowa?

Nawet jeśli nie zdarza się radykalna katastrofa, rewolucja.

Wystarczy, że zniknie z pola widzenia ktoś, do kogo zdążyłam się przyzwyczaić.

Niepożądany w gruncie rzeczy, nieodpowiedni, nieraz posyłany w myślach i w głos do wszystkich diabłów. Ale wciąż uparcie wracający.

A jednak stanowiący punkt codzienności, fragment krajobrazu niemalże.

A jednak czas leciał, kawa smakowała...

Nie ma cię (mała litera zaimka nieprzypadkowa) wreszcie. Raptem dwa dni nie ma, telefon milczy, nawet blokowanych połączeń brak. Tego chciałam - więc dlaczego tak cicho i pusto?

Przyzwyczajenie? "Zespół odstawienia"?

Znowu się trzeba przyzwyczajać do ciszy.

A ona aż w uszach dzwoni czasem.


Próbowałam zerwać niezdrową relację,ale znajomy ani myślał ugodowo się wycofać, więc tolerowałam, wytyczywszy pewne granice.

Zaczął coś wreszcie zmieniać w swoim życiu i nie ma już dla mnie czasu.

To dobrze, tak lepiej, tak zdrowiej.

Tylko dziwnie jakoś.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz