wtorek, 21 stycznia 2020

Potęga samoświadomości

Latałam swego czasu do psychologa.
Było to w czasach mojego bardzo trudnego i nieudanego małżeństwa ; próbowałam sobie z tym wszystkim poradzić, szukałam pomocy, więc bez wahania przystałam na propozycję spotkań z terapeutką. Mąż nie zgodził się na wspólne spotkania, ale i w pojedynkę sporo skorzystałam, poznałam lepiej siebie i rządzące ludźmi mechanizmy.
Nie zamierzam się na ten temat rozpisywać, to dawne już dzieje, ale jedną, najważniejszą moim zdaniem, lekcją wyniesioną z tych psychologicznych spotkań (oraz wielu lektur o ludzkich emocjach i międzyludzkich relacjach), podzielę się z Wami czytającymi ten blog.
Otóż w życiu ogromnie ważny jest wgląd w siebie, refleksja nad własnym postępowaniem, zadawanie sobie pytań, dlaczego tak się zachowuję, a nie inaczej, o co tak naprawdę mi chodzi, co mnie doprowadziło do takiego a nie innego stanu lub czynności.
Ja zawsze przejawiałam sporo cech introwertyka, więc zaglądam w siebie z ciekawością i bez przymusu. Od kiedy zaś zwróciłam na siebie większą uwagę, żyje mi się łatwiej wśród innych ludzi.
Na przykład przychodzę z pracy w kiepskim nastroju i jestem opryskliwa dla mojego Bogu ducha winnego przyjaciela (jeszcze jest :) ). Ogromnie doceniam jego umiejętność niechowania urazy, dążenia do zgody i porozumienia, ale i sama pracuję nad sobą.
Robię zatem "rachunek sumienia", który wykazuje, że tego dnia się nie wyspałam, że R. niespodziewanie zmienił nasze wspólne plany, co wytrąciło mnie z równowagi i niemile zaskoczyło, że denerwowałam się przed jakąś spodziewaną przykrością (do której nie doszło), że zwyczajnie jestem głodna i/lub zmęczona. Potrafię to już wyjaśnić, przeprosić i sama dzięki temu zadbać o poprawę swojego nastroju.
Często świadomość siebie pozwala mi też zapobiec niepożądanym sytuacjom. A mojemu przyjacielowi jestem wdzięczna za... normalność.
W relacji z moim byłym być może te moje umiejętności pomogłyby, lecz, jak powiadają, do tanga trzeba dwojga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz