U mnie jak u mnie...
Słońce świeci przepięknie, chociaż dni jeszcze trochę chłodne. Na trawnikach miejskich osiedli kwitną już mlecze moje ukochane, żółte, zachęcające: połóż się wśród nas (choć może lepiej za miastem niż na blokowisku :) )!.
Tak. O tym marzę: położyć się, liczyć chmury i nic, nic więcej. Być. Niech mnie pieszczą promienie słońca - może banalnie, ale jak pięknie. Jak spokojnie.
Być...
A Mama niech gdzieś z góry patrzy.
A może jest tuż obok?
A może to Ona mnie głaszcze?
Mam jakieś takie wrażenie, gdy gapię się na niebo i cały ten świat - że Ona jest wszędzie.
Masz rację, Aniu: nie odeszła daleko.
***
Miał to być post o czymś zupełnie innym - a wyszło jak wyszło.
Niech i tak będzie.
Beczę... a opłakiwanie Mamy wcale mi łatwo nie przychodzi. Może więc dobrze czasem popisać.
Zatrzymać się i w chmury popatrzeć.
Zdjęcie autorskie - własnoręcznie pstrykane :) |
Lubisz czytać książki prawda? Myślę, że bardzo by Ci teraz przydała się lektura wyjątkowej książki, którą właśnie skończyłam - Życie Violette – Valérie Perri
OdpowiedzUsuńŻyczę pogodnych świąt - kojących i dających nadzieję :)
Dziękuję za rekomendację. Poczytałam w internecie recenzje, w tym również Twoją. Brzmi bardzo zachęcająco.
OdpowiedzUsuńOdwzajemniam z całego serca świąteczne życzenia.
Agpelo, ale numer!
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że jestem dziś w pracy, kataloguję te stosy "książków", a na samym dnie stosiku - "Życie Violette"!
Niesamowity zbieg okolicznośći, chyba zrządzenie losu!
Pewnie nie przypadek :) Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego. Wracając do Twojej żałoby... Z odejściem rodziców jest dziwna sprawa i dziwnie układa się ta strata emocjami w człowieku. Mój Tato zmarł dawno temu, byłam wówczas młodą mamą, skupioną na swoim macierzyństwie. Tak naprawdę Taty brakuje mi teraz, tak często włącza się mi za Nim tęsknota... A od Jego śmierci minęło 25 lat!!! Chciałabym usłyszeć Jego głos, zobaczyć jak wygłupia się z moimi Synami, rozpala w moim kominku - wiem, że by to robił chętnie, bo bardzo lubił ogień... Ech...
Usuń