wtorek, 10 września 2024

Nie trzeba być wielkim

Miałam kolegę.
Powiedzmy, że na imię miał Romek, choć w rzeczywistości inaczej.
Nie był to bliski kolega, ale chodziliśmy przez chwilę do jednej klasy, po maturze pozostał w naszym mieście, gdzie pozostaję i ja. Siłą rzeczy spotykaliśmy się od czasu do czasu.
Nie ze wszystkim nam było po drodze, ale Romek był ciepły, pogodny, miło było uciąć sobie z nim pogawędkę, gdy się przypadkiem znaleźliśmy w tym samym miejscu i czasie.
W liceum miał opinię ostatniego lesera, przynajmniej w naszej pierwszej klasie, po której nas opuścił. Zdecydował się zacząć od nowa, pozostał w naszej szkole, utrzymywał kontakt z pierwszą ze swoich pierwszych klas i jakoś się czuło, że Romek jest "nasz". Zresztą szkolna społeczność, choć spora, to przecież nie metropolia z tysiącami obywateli. Ukończył liceum, już bez spektakularnych perturbacji, maturę zdał - zapewne bez tzw. szału, ale przyzwoicie.

Szalonej kariery Romek w życiu nie zrobił. Coś tam próbował studiować, pracę pomogła mu znaleźć matka, która wystarała się o grupę inwalidzką dla swojego syna, dzięki czemu łatwiej było o zatrudnienie (takie to były czasy, niektórzy mocno sobie owo inwalidztwo naciągali, a pracodawcy chętniej zatrudniali osoby z oficjalnie stwierdzoną niepełnosprawnością, bo to im gwarantowało korzyści finansowe ; Romek miał zresztą widoczny uszczerbek na zdrowiu, ale nie była to duża ułomność). Potem sam sobie znalazł zajęcie jako copywriter, autor tekstów pisanych na zlecenie, i pracował z domu.

Żył sobie tak z renciny i tego, co dorobił swoim pisaniem. Nie miał żony, dziewczyny może tylko jakieś epizodyczne. Z tego co wiem, w domu rodzinnym nie układało mu się najlepiej i to chyba spowodowało, że żył znacznie poniżej swoich możliwości, nie rozwinął potencjału, a miał niemały, o czym się przekonałam, gdy pojawił się Facebook.

Na Facebooku Romek relacjonował swoją pasję - rowerowe wyprawy w okolicę. Pisał z prawdziwą swadą, z dowcipem, niebanalnie. Zauważyłam w tych nielicznych rozmowach na ulicy, że jest oczytany, zorientowany w rejonach czytelniczych, w które ja się nie zapuszczałam. Czegoś od niego mogłam się dowiadywać i uczyć, chociaż mnie pociągają inne "klimaty".

Po śmierci już dowiedziałam się, że pisał "do szuflady". Dzięki jego siostrze miałam okazję przeczytać kilka tekstów - zdecydowanie miał talent.

Romek zginął w wypadku, a raczej po wypadku na swoim rowerze. Potrącił go samochód.

Po pogrzebie przeglądałam jego profil na Fb. Oglądałam zdjęcia z wypraw, czytałam te jego dowcipne opisy i myślałam sobie: 

Niczego nadzwyczajnego ten człowiek nie dokonał, żył tak niepozornie - a przecież zostało po nim coś niekwestionowanego, tak niewymagającego, a tak ważnego: ciepłe wspomnienie życzliwości, humoru, inspirujące wpisy i fotografie z wycieczek. Te ostatnie bardzo się nam, znajomym podobały, zachęcaliśmy go, aby "coś z tym robił", ale Romek chyba zupełnie nie wierzył w siebie i właśnie dlatego prowadził tak skromne życie.

Nie odbyliśmy zbyt wielu rozmów, ale zdarzyło mi się zaczerpnąć sporo siły z jego słów, docenić życzliwość. Z zaskoczeniem usłyszałam już po jego śmierci od jego koleżanki, jak dobrze o mnie mówił i jak mnie doceniał. A przecież kontakt z Romkiem miałam bardzo luźny, przypadkowy.

...No, to piszę o Tobie, Romku - ku pamięci. Ku utrwaleniu tej refleksji: nie trzeba być wielkim, by coś znaczyć.

Dziękuję Ci.

8 komentarzy:

  1. Wielkość jest względna. Sławnym można być zresztą z różnych powodów. Z mężem znamy mnóstwo utalentowanych osób, które pewnie nigdy nie będą bardzo sławne ...

    Dziękuję Ci za wpis o Romku, którego nie poznałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet o sławę nie chodzi. O Romku wręcz niektórzy mówili, że jest nic niewart,, a ja pozwalam sobie to zakwestionować. Doceniajmy bardziej innych i samych siebie.

      Usuń
  2. no i uwieczniłaś Romka, wart był tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie był żadnym bohaterem, ale uderzyło mnie, jak wiele zostało po nim pozytywnych, ciepłych wspomnień.

      Usuń
  3. Nie trzeba być wielkim, warto żyć w zgodnie z samym sobą i mieć pasję dla siebie. Wierzę, że to Romka uszczęśliwiało. Pięknie o n im napisałaś. Sama też znam takich Romków. Jeden z nich talent muzyczny, wystarczyło, że coś usłyszał, coś mu się zanuciło i grał to na gitarze, pianinie, cudnie grał, nie zależało mu na karierze, na bywaniu, a karierę zrobił ten, co tylko z nut i to po wyćwiczeniu. Pozdrawiam Cię, Marto serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Cię również.
      Fascynuje mnie, jak niezwykłe światy kryją się w zwykłych ludziach. Lubiłam obserwować, jak np, w programie "Nasz nowy dom" występujące w nim osoby zwierzały się ze swoich marzeń - tak niecodziennych i tak różnych od tego, kim wydawali się ci ludzie na co dzień. Zwyczajni - niezwyczajni.

      Usuń
  4. Doczekał się Romek pięknej laudacji od Ciebie i zasłużenie pozostanie w Twojej pamięci. Tak jak napisałaś, nie trzeba być wielkim, ale zawsze trzeba być sobą i dzielić się z innymi tym co w nas najlepsze. Bo koniec z końców ludzie i tak pamiętają nas za miłość i życzliwość, a nie tylko za karierę, stanowiska, czy bogactwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Najbardziej się pamięta, jakie emocje w nas budzili, jak się przy nich czuliśmy.

      Usuń