sobota, 28 września 2024

Związek? A może jednak?

Napomknęłam w jeszcze cieplutkim poście o nawiedzającej mnie czasem tęsknocie za drugim człowiekiem.

Kwestia jest mi nieobojętna, bom wszak singielka od lat.

Temat przewija się w różnych rozmowach - przecież większość znajomych to ludzie w małżeństwach i związkach, często wieloletnich. Niektórzy próbują od nowa po nieudanych wcześniejszych doświadczeniach.

Już pisałam, więc się powtarzam; udało mi się oswoić samodzielne życie i zazwyczaj chwalę sobie ten stan. Zwłaszcza gdy obserwuję, ile niektórych kosztuje utrzymanie partnerskiej relacji, jak bardzo muszą przymykać oczy na to, co niekomfortowe, trudne, bolesne.
Wierzę, że można stworzyć związek, gdzie ludzie potrafią się porozumiewać, że można tak dojść do ładu z samą (samym) sobą, by nie generować niepotrzebnych konfliktów. Wierzę, że są ludzie, którym przychodzi to naturalnie i nie postrzegają tego jako ciężkiej pracy, wysiłku. Widzę jednak dostatecznie dużo związków, gdzie jest "pot, krew i łzy" (no, dobra, trochę przesadzam), gdzie się przymyka oko na ewidentne przykrości i trudności, gdzie w imię bycia razem rezygnuje się z siebie. Gdzie zamiast zająć się sobą, uwaga jest nieustannie skupiona na drugim człowieku. Do obrzydzenia wyświechtane słowo "kompromis" wywołuje we mnie sporo niechęci, bo zwykle jest kojarzone z rezygnacją. Tymczasem dla mnie kompromis to poszukiwanie takich rozwiązań, gdzie koniec końców. oboje jesteśmy na wygranych pozycjach, zyskujemy więcej niż tracimy.

Myśląc więc o związku doświadczam ambiwalencji pomiędzy brakiem a niechęcią. A brak - o zgrozo - poczułam... gdy sąsiedzi pochwalili się odmalowanym mieszkaniem.

Bo ja - kurczę! - wszystko muszę sama. I choć lubię samodzielnie o sobie decydować, żyć jak mi się podoba i we własnym tempie, czasami brakuje kogoś, kto by zachęcił, wsparł, zmobilizował. Razem tyle rzeczy jest albo zdaje się łatwiejszych.

Moje mieszkanie domaga się malowania, a ja nie robiłam tego nigdy w życiu (ot, gdzieś kiedyś zdarzyło się z męzem czy jeszcze z Tatą machnąć kilka razy pędzlem). Bo mój garaż domaga się paru prac, by go udostępnić najemcom. Bo tak po prostu ciepło i dobrze czasami być z kimś.

Pomimo ważnych argumentów przeciw - zdarza mi się zatęsknić...

Ale czy na pewno?

A kontrargumentach TUTAJ . Jest ich dużo - i są niemałe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz