sobota, 21 września 2024

Marudnie

Dzisiejszy dzień żegnam zmęczona i przygnębiona. To drugie zapewne ma swoje źródło w tym pierwszym.

Ogłosiłam przez internet, że wynajmę swój garaż za 200 zł. miesięcznie, z czego pierwszy miesiąc gratis w zamian za pomoc w uprzątnięciu garażu. Zgłosił się znajomy. Po pierwszych oględzinach ochoczo zgodził się na moje warunki, ale dziś, pewnie zniechęcony przez brata, z którym przyjechał, zrezygnował, wytaczając argumenty, że rzeczy z garażu ciężko będzie przenieść do piwnicy i wszystkie pomieścić.

No, cóż... pewnie mu się nie chce pracować.

A ja jestem zmęczona, bo zamiast oszczędzić siły na spodziewaną robotę w garażu, zabrałam się za większe porządki w mieszkaniu. Naganiałam się przez cały dzień i teraz, jak to się mówi, padam na nos.

Zmęczenia dopełnia dyskomfort nowych, "trzecich" zębów. Okropnie to niewygodne, podejrzewam, że "garniturek" wymaga korekty, co zgłoszę na najbliższej kontroli w nadchodzącym tygodniu. Obce ciało w ustach sprawia, że stale czuję się głodna! Chyba jakieś trawienne odruchy się uaktywniają. W ustach mam okropnie sucho i bardzo się z tym męczę.

Abasia, która niedawno dołączyła do moich znajomych blogowiczów, zamieściła post o śmierci, umieraniu. Jej rozmyślania nie są mi obce. Niedawno uczestniczyłam w pogrzebie matki licealnej koleżanki. Mama X. "nigdy nie chorowała", aż wreszcie poszła na zwykłą, zdawałoby się, operację woreczka zółciowego. Okazało się, że choroba jest znacznie poważniejsza niż ktokolwiek przypuszczał, diagnoza była bezlitosna, a tempo wydarzeń od tejże operacji do śmierci - piorunujące.

Przedwczoraj może rozmawiałam z koleżanką Y, której ojciec dzielnie walczył z nowotworem chyba z dziesięć lat, regularnie dojeżdżał na chemię i żartował, że bierze w żyłę. Wreszcie choroba zaczęła zwyciężać, a w tej ostatniej naszej rozmowie usłyszałam, że tata już niewiele "kontaktuje", że przychodzi do niego pielęgniarka, że stale ktoś przy nim jest i nie zostawia się go już bez opieki. Smutne to i takie... bezlitosne.

Przypomina mi się moja mama ; niczym kadry z filmu wracają do mnie sceny ze szpitala, z hospicjum. Nie mogę uwierzyć, że już ponad dwa lata nie ma jej wśród nas. Żyje się dalej pomimo tej straty, ale gdy o niej myślę, rodzi się bunt, niezgoda, żal.

...I tak, Abasiu - myśli się o własnym przemijaniu. O tym, że fragment po fragmencie ponoszę kolejne spowodowane chorowaniem straty jak słuch, zęby... Co następne?

Czy odetchnę z ulgą spłaciwszy koszty leczenia, kredyt wzięty na zakup mieszkania, czy spełnię marzenie o życiu bez presji finansowej i emocjonalnej - czy znowu znienacka zwali się jakiś kłopot na głowę? Już tak niedługo do końca rat, a ja się boję cieszyć i marzyć o spokoju, większej swobodzie w dysponowaniu pieniędzmi.

Ech, to chyba ze zmęczenia tak dzisiaj pomarudziłam.

8 komentarzy:

  1. Również myślę o własnym przemijaniu. Ciekawe, że do takich refleksji skłaniają mnie częściej inni ludzie niż mój własny stan. Moi rodzice się starzeją a nie chcę tego. Na szczęście osobiście nie trapi mnie nic szczególnego ponad to co zwykle, powolny rozkład ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy różne doświadczenia - wiadomo. Każdy inne. Obserwuję wśród znajomych starzenie się rodziców, jest to trudny i wymagający czas. Moi, mówiąc brutalnie, oszczędzili mi tego. Do końca byli sprawni, odeszli szybko.

      Usuń
    2. P.S. Ja natomiast miałam ten wątpliwy zaszczyt być blisko drugiej strony, choć nieprzytomna nawet sobie z tego nie zdawałam sprawy. Ale mogłam nie wrócić z tego szpitala... Mam dwie przewlekłe choroby i z wiekiem one niestety bardziej dają o sobie znać.
      Na szczęście póki co - jeszcze ja tu rządzę ;)

      Usuń
  2. mojej mamy nie ma ze mną 22 lata i nadal czuję ból i niezgodę, to chyba (niestety) nigdy nie mija ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój tata nie żyje od 2000 roku - kawał czasu, ale emocje po jego śmierci moja psychika wyparła i zamroziła. Emocje po stracie mamy są inne, może dlatego, że jestem znacznie starsza, pewnie bardziej świadoma.

      Usuń
  3. Czytając Twojego bloga znalazłam wiele stycznych z moimi przeżyciami i refleksjami nad życiem, więc i na te ostateczne tematy mamy podobne spojrzenie. Jesteś kolejną osobą spotkaną w sieci, z którą czuję powinowactwo dusz i to jest bardzo miłe uczucie. Podobnie jak Ty mrożę uczucia, które mnie przerastają, więc po śmierci Rodziców myślałam o nich rzadziej niż teraz. I też sądzę, że to ma związek z dojrzałością, a już na pewno z wiekiem.
    Wracając do tematu przemijania to obszerniej wypowiedziałam się w tym poście: https://barbaraserwin.blogspot.com/2011/01/na-dzien-dobry-dobry-wieczor.html Cóż, powtarzam się, ale ważne tematy same wracają. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło spotkać kogoś, z kim odnajdujemy porozumienie. Dziękuję :)

      Usuń
  4. Marto, dziękuję za komentarz pod zalinkowanym postem. Zostawiam wiadomość, że specjalnie dla Ciebie wkleiłam tam jeszcze dwa linki do postów dot. metafizyki, bo oba wpisują się w Twoje spostrzeżenia zawarte w komentarzu.

    OdpowiedzUsuń