sobota, 14 września 2024

Sweter. Tylko sweter?

Wszystko wydarza się po coś - jest to truizm nad truizmami. A jednak zaskakuje mnie czasami jego nieoczywista oczywistość.

Zgubiłam sweter w sposób najidiotyczniejszy z możliwych. Ten głupi sweter wywołał lawinę emocji zupełnie niewspółmiernych do wydarzenia. Jaki z tego wniosek? Miał mi do powiedzenia coś znacznie więcej niż tylko ten fakt.

Ze swetrem było tak:

Dostałam go za zwykłe "dziękuję" od sąsiadki, której był niepotrzebny.
Ogromnie mi się spodobał! Taki oversized jak to teraz w modzie, długości 3/4. Luźny, mięciutki, przytulny, z odrobiną nonszalancji. Prawdziwy sweter - przyjaciel, taki wierny pies. Lubię personalizować ubrania, nadawać im znaczenie emocjonalne i duchowe. Ten sweter to był strzał w dziesiątkę i nosiłam go z wielką przyjemnością.

Pewnego pięknego dnia postanowiłam zajrzeć do szmateksu w dzień wyceny towaru po trzy złote za sztukę. Zachciało mi się bluzeczek z krótkim rękawem na ostatnie dni lata.
Wędrowałam między wieszakami, przymierzałam. Sweter - przyjaciela przewiesiłam luźno przez moją torebkę, a przecież mogłam włożyć od siatki, którą tego dnia również miałam przy sobie. I w ferworze zakupów nie zauważyłam, kiedy zsunął się na podłogę.
Brak stwierdziłam już po powrocie do domu. Wskoczyłam natychmiast na rower, powróciłam do szmateksu tą sama drogą, którą z niego przyszłam. Nigdzie śladu. W szmateksie tego dnia była wymiana towaru. Ten przeceniony pakowano już do ogromnych worów i wywożono.

Żegnaj, przyjacielu - chciałoby się zawołać i dziś na szczęście stać już mnie na ten przebłysk humoru.

Ale to dziś. Wtedy ruszyła we mnie cała lawina żalu, wstydu, złości. Na próżno sama sobie tłumaczyłam, że to tylko rzecz jak wiele innych, że jeszcze niejedną lepszą spotkam i że w ogóle nie ma czego żałować, bo przecież nie wydałam na ten sweter ani złotówki. A jednak zakotłowało się we mnie na dłuższy czas. Nawet popłakałam.

Bo do cholery, tak się staram! Tak się staram żyć bardziej uważnie, bardziej się organizować, bardziej się pilnować - i co? Chwila nieuwagi i niepamiętania o pamiętaniu... Moje roztargnienie jest niemal książkowe, słynę z niego wśród krewnych i znajomych, jest przedmiotem licznych anegdot. Poczułam się nic niewartym nieudacznikiem. "Rozpiź...j" w domu, głowie i w sercu!

Powoli, powoli, przecież wyszłam z tego stanu, ale póki trwał - postanowiłam, że się mu przyjrzę, poobserwuję sama siebie. Wszak nie darmo uczyłam się tego od samej Pati Garg.

To było bardzo interesujące - czuć wszystko, co się czuje, i to mocno, dać sobie na to zupełne przyzwolenie, a jednak się do tego nie przywiązywać. Nowe to doświadczenia w moim życiu. Posprawdzałam, jak moje ciało "lubi" się spinać z byle powodu, jak wiele jest we mnie autokrytyki i biczów kręconych przez samą na siebie. Jak mało chodzi w moim życiu o fakty, a jak wiele o ich znaczenie. A znaczenie jest ogromnie subiektywne. A znaczenie to te wszystkie historie, które dorabia do wydarzenia mój naznaczony niełatwą przeszłością umysł.

Dziś to już tylko sweter i mam do opowiadania kolejną śmieszną historię, bo zgubić ciuch tam, gdzie zwykle się go kupuje, to - przyznajmy - całkiem niezły dowcip. Opowiadać lubię, wiec znowu mam o czym. Śmiać się z siebie też lubię.

Ale co mi powiedział - oho, ho!

Powiedział, że przecież nie potrzeba mi tak częstych polowań na ciuchy. Gdybym sobie odpuściła (co już nieraz sobie obiecywałam), miałabym ukochany sweter, a bez tego co upolowałam, śmiało mogę się w gruncie rzeczy obejść.
Powiedział, że okej, sweter posiałam, ale za to mam trzy inne całkiem fajne rzeczy.
Że rzeczy to naprawdę tylko rzeczy. Nawet jeśli nadaliśmy im imię.
Powiedział też... że rzeczy to nie tylko rzeczy, pięknie mogą dodawać życiu smaku i urody... albo skutecznie smak i urodę psuć. Możemy nadawać im imiona...
Że owszem, wszystko jest, jakie jest, ale jest też takie, jak my pozwalamy.
Że owszem, przydałoby się tej roztargnionej Marcie więcej uważności.

Że wszystko jest po coś, zaiste!

3 komentarze:

  1. Akurat z tym "wszystko jest po coś" zgodzić się nie mogę. Ale w zasadzie chciałam dodać coś w temacie wartości swetra - emocjonalnie nie ma znaczenia, czy wydałaś coś na sweter czy nie. Chodzi o to, że go lubiłaś. Wartość pieniężna jest jedną z mniej znaczących wartości w życiu człowieka. Dobrze mieć kasę, ale na końcu to się i tak okazuje mniej ważne od wartości bardziej subiektywnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, w tym stwierdzeniu, że wszystko jest po coś, chodzi głównie o to, co my robimy ze wszystkim, co nas spotyka. To my interpretujemy, wyciągamy wnioski, inspirujemy się lub uczymy. Więc jednak zdecydowanie wszystko po coś... Ale ciekawa jestem Twojego spojrzenia. Rozwiniesz tę myśl?

    OdpowiedzUsuń
  3. Może potrzebowałaś doświadczenia i utrata ulubionego swetra to cena, którą musiałaś zapłacić. Ciągle się czegoś uczymy, a wiedza kosztuje. Z tego co napisałaś wynika, że odrobiłaś lekcję i już wiesz, że nie to co nas spotyka, ale to jak to odbieramy ma największy wpływ na jakość naszego życia. Niestety osoby wrażliwe często reagują bardzo emocjonalnie i wciąż muszą się pilnować, żeby zachować dystans. Życzę Ci łagodnosci dla siebie.

    OdpowiedzUsuń