Nie mogę się zdecydować na pisanie. Dzień się kończy i spać się już chce. Ale tak dawno mnie tu nie było.
Wspomniałam ostatnio o przyjemnych i interesujących rzeczach, które mnie spotkały.
Było to za sprawą tzw. Pustelni. Pustelnia jest to zlokalizowana w wojewódzkim mieście Przestrzeń Ustawicznych Stanów Tętniących Energią, Lekkością, Naturą i Afirmacją - nazwa stanowi akronim.
Dzieją się w tej Pustelni rozmaite, przeciekawe rzeczy, bo i warsztaty, i spotkania, i koncerty. Gdybym mieszkała w R., chyba w każdej wolnej chwili siedziałabym w Pustelni - żartuję. Bardzo, bardzo mi się tam podoba. Spotykam tam ludzi, którzy podzielają moje zainteresowania, zajmują się tym, o czym nieraz marzyłam.
W ramach swoich zainteresowań wybrałam się do R. na spotkanie związane z Pustelnią tematycznie, ale od niej niezależne. Znalazłam informację na Facebooku i zdecydowałam, że pozwolę sobie na to, zwłaszcza że bezpłatne. Spotkanie dotyczyło oddechu i medytacji, towarzyszył mu wykład i bardzo przekonujące ćwiczenia. Oczywiście były formą reklamy i zachęty do udziału w płatnych warsztatach. Warsztaty trwają trzy dni, cenowo są w miarę przystępne. Zasięgnęłąm informacji o innych terminach i zdecydowałam: pozwolę sobie na nie. Dla uczestników tego "reklamowego" spotkania przewidziano cenę niższą o 100 zł.
Mocno się wahałam, czy powinnam z tego skorzystać, ale wsparła mnie koleżanka z Przystani. Przystań to grupa założona przez jedną z absolwentek Roku Przebudzenia u Pati. Na moje wątpliwości, którymi się z nią podzieliłam, odpowiedziała krótko: "Jeśli mnie coś interesuje i stać mnie na to, to sobie pozwalam". Jakie to proste!
Byłam też w Pustelni na koncercie zespołu Pod Kocykiem. Wstęp stanowiła "zrzutka do kapelutka", więc naprawdę niewiele zapłaciłam, a przeżyłam niezwykle miłe chwile ze wspólnym śpiewaniem przy gitarach, ukulele i na czym tylko przybyli goście grać potrafili. Śpiewane były piosenki z "mojej bajki": turystyczne, poetyckie, ballady. Każdy z uczestników miał okazję wybierać, jaki utwór sobie życzy wspólnie odśpiewać. To było częściowe spełnienie moich niezrealizowanych marzeń z dzieciństwa o harcerstwie, rajdach, ogniskach.
Takie fantastyczne rzeczy dzieją się raptem pięćdziesiąt kilometrów ode mnie! Będę częściej bywać w R., gdzie dotychczas gościłam sporadycznie, wpadając do tego miasta i wracając natychmiast po załatwieniu swoich spraw. Nigdy mnie to miasto nie zachwycało, nie pociągało, ale jakże się zmieniło, wyładniało i rozwinęło się przez ostatnie dwie dekady. A oferta kulturalna - jaka szeroka! R. zalatuje wielkim światem. A ja choć kocham naturę i ciszę, a duże miasta mnie męczą, zwłaszcza latem, uwielbiam czerpać z tylu możliwości spędzania wolnego czasu. Uwielbiam też widzieć i czuć, jak miasto tętni życiem. Mój J. w dni wolne i wieczory świeci pustkami.
Interesujący wydaje mi się też kurs biblioterapii,na który się zapisałam, deklarując jednocześnie przystąpienie do Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego. Bardzo "poczułam" tę biblioterapię, gdy przybyły do nas bibliotekarki z biblioteki wojewódzkiej, by nas zaznajomić z nowo powstałym oddziałem Towarzystwa w naszym województwie. Dotychczas najbliższy znajdował się w Krakowie.
Mam nadzieję, że ten kurs ożywi moje życie zawodowe, a może poszerzy kwalifikacje i możliwości. Tak chciałaby robić coś bardziej ożywczego niż wklikiwanie danych przy biurku, dzień w dzień tak samo od przeszło ćwierć wieku.
Marto, ożywienie wiosenne, tak trzymaj! Wspaniały przypływ entuzjazmu:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy aż entuzjazm, bo gdy czytałam Twój komentarz, nie byłam w najlepszym nastroju. Ale chyba towarzyszył pisaniu.
UsuńFajnie, że jak się poszuka, to zawsze można odnaleźć te swoje przestrzenie.
Super! I oby więcej takich pozytywnych dni było w Twoim życiu :)
OdpowiedzUsuńOby jak najwięcej - i wzajemnie :)
UsuńChciałabym mieszkać w dużym mieście, na wsi nic się nie dzieje.
OdpowiedzUsuńNuda... Fajnie, że masz możliwość korzystać z takich ciekawych ofert.