sobota, 16 października 2021

Dlaczego pozwalam?

Przychodzi czasem moment, że właśnie teraz - już! natychmiast! - pragnę pogadać z drugim człowiekiem, opowiedzieć, co u mnie słychać, jak spędziłam dzień, co mnie trapi, a co boli. Nie zawsze jest taka możliwość, chociaż generalnie samotność moim problemem nie jest.
Chciałoby się, żeby słuchacz rozumiał mnie idealnie i był niczym więcej i niczym mniej, jak wdzięcznym słuchaczem.
Nie zawsze tak jest.
Pisałam już, że swego czasu bardzo "wciągnęło" mnie pewne forum.
Po dłuższej przerwie uległam pokusie skorzystania z tej formy kontaktu, spotkań, by podzielić się swoimi sprawami.
Więcej (raczej) tego nie zrobię.
Jakby nie było - każdy z nas ma swoje życie, drogę, scenariusz. Często intuicyjnie czujemy, jak powinniśmy postępować, co jest dla nas korzystne. Inni mają ogląd z innej perspektywy, przez pryzmat innych doświadczeń i pomimo najszczerszych chęci nie są w stanie nas zrozumieć.
To potwierdza zdanie licznych myślicieli, że w świecie pozostajemy samotni.
I wcale nie musi to być negatywne, smutne i pesymistyczne.
Jesteśmy niepowtarzalni, niezależni, unikalni.
Pomimo pokus chyba lepiej zostawić pewne swoje sprawy dla siebie.
Ale ja tak lubię opowiadać, a zwłaszcza o tym, co mnie najżywiej, najosobiściej porusza.


Byłam wczoraj na koncercie Jana Kondraka. To niszowy, niemłody już artysta, bard z gitarą i wspaniałym głosem, wykonawca piosenek Stachury, Okudżawy, Cohena, a także własnych kompozycji.
Koncert zgromadził nieliczną, ale bardzo zainteresowaną nim publiczność, odbywał się w maleńkim, jazzowym ponoć, klubiku przerobionym ze starej chałupki. W środku knajpka, w knajpce scena i nagłośnienie. 
Pierwszy raz byłam na tak kameralnym, artystycznym wydarzeniu, do tej pory na koncerty chodziłam do jakichś domów kultury, przestronnych sal...
Towarzyszył mi mój "były". Z byłym rozstałam się z ważnych i poważnych powodów, powrotu zdecydowanie nie biorę pod uwagę. Mimo że jest już w nowym związku, gdzieś tam się koło mnie kręci. Właśnie wczoraj zadzwonił do mnie z pytaniem: "Co to za koncert będzie jutro w P.? (zamieściłam informację w swoim profilu na Facebooku). Gdzie i o której godzinie?". Gdy już dowiedział się wszystkiego, oświadczył: "To ja jadę". Nie myśląc wiele, odparłam: "To ja z tobą". Dojazd samochodem to przecież nie byle gratka, z powodu kłopotów z autobusem powrotnym byłam już o krok od rezygnacji z wyjazdu.
I wszystko fajnie...
Koncert się nam podobał, atmosfera była "magiczna" przez tę swoją kameralność. Repertuar Kondraka do łatwych nie należy i nie będę udawać, że wszystkie pieśni jednakowo mnie porwały. Jednak warto było go wysłuchać i zobaczyć na żywo.

 Całe zadowolenie prysło, gdy się komuś pochwaliłam naszą wyprawą. Zmyto mi głowę za zadawanie się z byłym i do tego zajętym facetem, zarzucono mi uzależnienie od tego człowieka, wikłanie się w niezdrową relację. Dopiero wtedy poczułam przykrość i ogromny dyskomfort.

A teraz, kilka godzin po tej dyskusji myślę sobie: dlaczego pozwalam, by inni decydowali o moim nastroju i samopoczuciu? Dlaczego dręczę się opiniami innych, zamiast zdać się na własny rozum, instynkt i uczucia?
Nie czuję się zagrożona, nie czuję się też nie w porządku. Postępuję uczciwie, nikogo nie oszukuję, a głównym źródłem stresu jest to słynne: "powinnaś - nie powinnaś" z zewnątrz.
Co mnie, na litość boską, obchodzi opinia innych? Sama na bieżąco powinnam weryfikować swoje życie i nie dawać się traktować niczym nieporadny przedszkolak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz