Ciągle jeszcze Mama żyje w mojej pamięci - i to intensywnie.
Jestem w Roku Przebudzenia (dobiega końca), który mocno mi uświadomił, jak wiele pozostawiają w nas rodzice, dom rodzinny. Relacja z matką to zupełnie wyjątkowa rzecz, tak szalenie ważna i rzutująca na całe życie.
Mam swoje zupełnie zwariowane reakcje na pewne sprawy, sytuacje. Mam swoje urazy, obsesje, skrzywienia - długo nie chciałam uznać, że to spadek po Mamie.
Mama dała mi wiele dobrego i złego. Nie potrafię, tak jak niektóre blogowiczki, odrzucić Jej, nie lubić Jej, dystansować się do Niej i unikać. Zastanawia mnie, jaki ogrom złego może skłonić dziecko do odrzucenia rodzica - a takie historie przecież się zdarzają.
Ja moją bardzo kocham, choć bywała mocno trudna. Choć momentami Jej nienawidzilam, nosiłam w sobie pokłady złości na Nią.
Zawsze będę wdzięczna, że zdążyłyśmy się dogadać, jako tako zrozumieć, że mogę być jej wdzięczna za niejedno i beczeć ze wzruszenia wspominając, jak mnie wspierała i co od niej otrzymałam.
Dzięki Cioci, Jej siostrze, z którą bardzo się zbliżyłyśmy po śmierci Mamy, poznaję Ją (Mamę) lepiej. Poznaję rodzinne historie, których skryta Mama nam skąpiła.
Mama była DDA - dorosłym dzieckiem alkoholika. Prawie o tym nie mówiła, gdzieś tam padły jakieś półsłówka, których nikt nie roztrrząsał. Ale jakiej wagi był problem, jak wyglądało życie z takim człowiekiem - moim dziadkiem, tego się nie mówiło. My, wnuki, nie mieliśmy zielonego pojęcia, u dziadków nie bywało się zbyt często (odległość), a i on na starsze lata chyba trochę pofolgował z piciem.
Ciocia jednak opowiadała, jak dziadek po pracy maszerował do knajpy, z której do domu wracał zygzakiem. Opowiadała o dzieciństwie wypełnionym nerwowością i gwałtownością babci, ciężką pracą dzieci, które musiały "zasuwać jak małe samochodziki" w domu i gospodarstwie. Opowiadała o wybuchowych i przemocowych zachowaniach babci, które jak się okazuje, moja Mama odziedziczyła po niej.
Babcia rzuciła kiedyś w ciocię nożem... we mnie nożem rzuciła Mama, bo nie ugotowałam kartofli na czas.... Były też inne "akcje", ale już ten jeden przykład wystarczy.
Szlag mnie dzisiaj trafia,gdy jakaś matka szczyci się, że sprała swoje dziecko np. kapciem, i z dumą recytuje: "dupa nie szklanka".
Moja matka też potrafiła złapać, co jej w rękę wpadło i przyłożyć... złapać za włosy i cisnąć o stół tylko dlatego, że np. słabo radziłam sobie z prasowaniem, a miałam dopiero 10 lat.
Ale rozumiem Ją dzisiaj. Czytałam o DDA nieraz, bo lubię artykuły psychologiczne. Często wyrastają na perfekcjonistów, bo w ten sposób pragną zasłużyć na uznanie, uniknięcie represji, udowodnić swoją wartość. Są nadmiernie czujne, bo w ich domu w każdej chwili należało spodziewać się zagrożenia. W ich życiu jest mnóstwo napięcia i reakcji nieadekwatnych do sytuacji zupełnie innych niż te znane z dzieciństwa.
Jestem dzieckiem DDA, dodatkowo obciążonym poważnymi problemami ze zdrowiem, trudnym dla rodziców. Mam swoje obciążenia i urazy, które tak ze mnie "wyłażą", jak kiedyś z Mamy. Mam momenty, gdy bardzo ciężko mi z samą sobą, gdy w normalnej sytuacji reaguję nienormalnie, nadmiarowo. Zrozumienie tego i zaakceptowanie to początek uzdrawiania swoich ran i wykrzywień.
Czuję, że tegoroczne Święta to jakiś przełom w moim wewnętrznym życiu. Ale przełom nie odbył się bezboleśnie - jeszcze nigdy się tak psychicznie w ten czas nie umęczyłam.
Chcę nad sobą pracować. Chcę przestać być niewolnikiem starych schematów. Chcę żyć normalnie.
A dziś przytulam siebie ze zrozumieniem. I przytulam Ciebie, Mamo, dzielna Dziewczynko, Dziewczyno, Kobieto, która tyle musiałaś znieść.
Kocham Cię za wszystko i pomino wszystko.
Pas! Bo się rozbeczę...
Każdy robi to, co może i potrafi. Znam osobę, która zupełne odrzuciła swoją matkę, wyjechała z kraju i odcina się od osób, które o tym co robi matka (a robi dużo, żeby zwrócić na siebie uwagę) informują. Rozumiem ją. Robi to, żeby przeżyć.
OdpowiedzUsuńNie zamierzam, Moniko, wartościować tych postaw. Widocznie każdy ma swoje powody. Nie wierzę w złe dzieci - to przeważnie jest efekt postaw rodziców i wychowania przez nich. Czasami może jakaś choroba psychiczna.
OdpowiedzUsuńMoja Mama miała niezdrowe zachowania, ale wiele Ją rehabilituje. Wszyscy czworo byliśmy z Nią blisko w ostatnich dniach jej życia. Myślę, chyba nie całkiem idealistycznie, że autentyczne uczucia się obronią.
Jeśli między dziećmi a rodzicami była autentyczna więź, to trudno ją podważyć. Są po prostu takie sytuacje, gdy pozytywnej więzi nie ma. Mój mąż tak ma ze swoją mamą, jego rodzeństwo zresztą też - czują się zobowiązani i działają w oparciu o to zobowiązanie, ale po prawdzie to jej nie lubią.
UsuńO, widzisz, nie udało mi się tak trafnie ubrać myśli w słowa. Chyba właśnie o więź chodzi. Są takie sytuacje, gdy jej brak, choć mnie, przyzwyczajonej do więzi, trudno to pomieścić w głowie. Jednak bywa i tak... a bywają też więzi toksyczne, które dla własnego zdrowia i spokoju lepiej przeciąć. Pewna bardzo bliska mi osoba jest w takiej toksycznej relacji ze swoją matką i rodzeństwem - po prostu patologia. Nie oderwała się od nich w porę, a teraz z roku na rok sytuacja się komplikuje i jest coraz trudniej.
UsuńJaki ważny tekst dla Ciebie ale myślę, że i dla innych...Pięknie ,że mimo tylu złych doświadczeń umiałaś jednak w pewien sposób pogodzić się z mamą.. DDA wiele wyjaśnia osobom z rodzin alkoholowych..w tych czasach alkoholizm uznaje się już za chorobę i tak naprawdę trzeba leczyć całą rodzinę...terapia ...Polecam ustawienia rodzin według heliingera .. .Człowiek jest w stanie tyle złego znieść, możemy być bardzo zdziwieni ale jednak warto przerwać ten zły cykl...
OdpowiedzUsuńTak, to ważny dla mnie tekst, a jeśli komuś się nim przysłużę, to świetnie. Od Mamy doświadczałam wiele agresji, krytyki, ale na szczęście nie tylko. Dała mi mnóstwo wsparcia, tylko tak po Mamowemu - bez wielkich słów i czułości. Miałyśmy chwile porozumienia, a niektóre wspomnienia o Niej wciąż mnie wzruszają.
Usuń