Ciemny wieczór, w domu oprócz mnie tylko kot... chyba dopada mnie ból istnienia. Jakoś tak... smutnawo, pustawo, niezbyt optymistyczne myśli pchają się do głowy.
Aparat słuchowy nieco mnie frustruje. Kakafonia dźwięków mnie otacza, mam wrażenie, że wszystkie piski, stuki, szelesty dookoła dotykają mi wręcz mózgu. Słuch nie selekcjonuje bodźców ; gdy ktoś do mnie mówi, niekoniecznie rozumiem słowa, muszę się ogromnie skupić. Irytujące!
...Latem zapytał mnie sąsiad, starszy pan: "Pani Marto, dlaczego nie szuka pani sobie towarzysza życia?". Z wielką pewnością siebie odparłam, że jest mi bardzo wygodnie w pojedynkę, mam święty spokój i wolność. On mi na to odparł, że przez pewien czas po rozwodzie z pierwszą żoną czuł się podobnie, ale ten stan się zmienił. Otóż i mnie czasem dopada tęsknota za bliskim człowiekiem. Dzisiaj na przykład.
Tylko... hmmm... nie zebrałam doświadczeń przekonujących, że lepiej z kimś niż w pojedynkę. Mąż był pomyłką od samego początku, R. pił i oszukiwał... Ci wszyscy panowie, których miałam okazję spotkać i umówić się z nimi na kawę, byli zainteresowani nie budowaniem bliskości, poznawaniem się, ale szybkim załataniem dziury samotności, a co niektórzy - brutalnie i dosadnie rzecz ujmując - najchętniej natychmiast ściągnęliby ze mnie... bieliznę osobistą..
A ja chcę kogoś, kogo obchodzić będzie, kim jestem. Jakie mam przemyślenia, co czuję, czym żyję.
A ja chcę czuć się bardziej człowiekiem, osobą, niepowtarzalną istotą niż kobietą. Chyba żeby przez kobiecość rozumieć coś więcej niż fizyczne walory i uciechy.
Słyszę czasami, że jestem ładna ; dlaczego tylko ładna? Dlaczego nic więcej, nic głębiej?
Może zostanę uznana za infantylną, ale o ileż wolałabym zamiast seksualnych aluzji, testowania, co ja na to, obejmowania czy obściskiwania przez człowieka, który jest mi prawie obcy albo po prostu za mało jeszcze bliski - pójść na spacer, pokazywać sobie rośliny, drzewa, wiewiórki w parku, rozmawiać o sprawach ważnych i błahych. Reszta przyjdzie - niech przyjdzie sama. Nie czuję potrzeby, aby cokolwiek przyspieszać.
Przeżyłam kilka tego typu sytuacji i mam dość, mam powyżej uszu. Nie chce mi się już próbować, aranżować nowych znajomości, bo koszty emocjonalne tych rozczarowań są wyższe niż nawiedzające chwilami bóle istnienia. Niemniej zdarzają się rzeczone bóle.
O, kurczę, ależ się żale ze mnie wylały!
Niestety, gdy myślę o tych sprawach, dużo wychodzi rozgoryczenia.
Kompromisów już nie chcę. Chciałabym spotkać kogoś, kto mnie zrozumie i zaakceptuje.
Życzę Ci bardzo tego abyś tego KOGOŚ poznała...tytuł Twego posta dziś dla mnie...doskonale wiem co to jest ból istnienia:): Wszystkiego DOBREGO!!!
OdpowiedzUsuńCzy to z powodu bólu rezygnujesz z prowadzenia swojego bloga? Bardzo żałuję, lubiłam do Ciebie zaglądać. Mimo znajomości bólu istnienia zarażałaś optymizmem.
UsuńNa razie zawieszam pisanie..Ale będę zagladać:) Wszystkiego Dobrego Marto ...jak masz ochote napisz do mnie maila przez formularz kontaktowy:)
UsuńNie chcę składać pustych obietnic ; nastroje różne, poziom energii też... Ale dziękuję za propozycję. Szkoda, że zawieszasz.
UsuńKażdy stan jest potrzebny człowiekowi.ja teraz potrzebuje zawieszenia od pisania chwilowo swojego bloga ale w zamian za to mam czas na cos innego....a zawieszenie ? nikt nie wie ile trwa i to jest też cudne:):)
UsuńRozumiem - myślę - bardzo dobrze.
UsuńPrzynajmniej wiesz już czego nie chcesz, trochę co chcesz...Jeszcze trzeba załapać czemu wybierałaś takich a nie innych i pogodzić się, że może nikt fajny już się nie znajdzie :) I będzie ok :)
OdpowiedzUsuńNie wybierałam - z takich kontaktów jak opisywane, rezygnowałam po pierwszym spotkaniu. Z mężem i z R. - no, cóż, bardziej dałam się wybrać niż wybrałam. Czy się godzę, że nikogo mogę nie spotkać? Niby tak, ale jak widać, bywają momenty trudniejsze. Zastanawiam się, czemu innym się przydarza, a mnie nie.
UsuńEch, wolę się nad tym zbytnio nie rozwodzić, bo dziś znowu chlapa, deszcz i wszystkie bóle istnienia...
Dać się wybrać, to wybór. I nie wszyscy mają dobrego partnera. Moja siostra jest tzw. singielką i mnóstwo innych osób.
UsuńZazwyczaj w wyborze partnera tata się plącze. Nawet, a może bardziej nawet, gdy go nie było.
Te rodzinne historie bywają znacznie bardziej skomplikowane. U mnie doszły jeszcze inne traumy, wynikające z niepełnosprawności, częstych zmian środowiska. Dom rodzinny też miałam specyficzny i nie za sprawą taty, lecz mamy, o której już po jej śmierci dowiedzialam się, że była DDA. Bardzo wyraźnie łączę teraz pewne wynikające z tego fakty.
UsuńDuuuuży temat!
A co do dobrych związków, to szczerze mówiąc nie widzę ich wokół siebie zbyt wielu. Często wynikają nie z tego, jak wspaniały jest partner, ale właśnie z niechęci do bycia singlem. Aczkolwiek i na szczęście znam też pary, które przywracają mi wiarę w miłość.
P.S. Na szczęście bóle istnienia i samotności przemijają. Dziś jest o.k.
Usuń