Tak samo, jak łatwo przywyknąć do częstego "blogowania' - tak i łatwo odwyknąć.
Nie pisałam tu czas dłuższy, bo znowu technologia sprzysięgła się przeciwko mnie, zajęłam się tez innymi aktywnościami. Jednak pisać lubię i potrzebuje, bo to mnie przybliża do samej siebie...
O, tak, to mój główny powód prowadzenia prywatnych aczkolwiek publicznych zapisków. Nie tylko publicznych zresztą, bo wiele piszę też wyłącznie dla siebie, na tradycyjnym papierze i to nie jest do dzielenia się z nikim.
Potrzebuję pisania jak oddychania.
Diabli wzięli mi całą pierwszą część rozwiązanego testu z korekty - jedno nieopatrzne kliknięcie i od nowa tyyyyle pracy! Przyjęłam to ze spokojem i traktuję jako kolejny sprawdzian: poddam się czy zawalczę o swoje? Aczkolwiek retoryki walki w życiu bardzo nie lubię, kojarzy mi się z ogromnym wysiłkiem i stratą energii.
Nie, ja nie walczę, ja IDĘ NAPRZÓD, upadam, powstaję, przeskakuję pagórki, pełznę po zboczu góry... Wedle sił i potrzeb. Walki w moim życiu nie chcę, życie to wędrówka. podróż, nie siłowanie się.
Lubię w tej podróży poznawać swoją towarzyszkę - siebie. Jestem siebie ciekawa, fascynują mnie odkrycia na temat własnego funkcjonowania w życiu, przyglądanie się temu wszechświatowi we mnie, najbanalniejsze odkrycia.
Właśnie przed chwilą przeczytałam u Małgorzaty Ohme, jak bardzo nie służy nam realizowanie nie siebie, lecz tego, co od nas oczekują inni, a co okazuje się niekiedy odległe od nas prawdziwych o lata świetlne.
Znam wiele osób, dla których życie w zgodzie z sobą jest naturalne jak oddychanie, ale równie wiele takich, którym ramy życia wyznacza rodzina, religia, nakazy i zakazy z zewnątrz - nie oni sami. I gdy pewnego dnia system się chwieje - następuje dramat. Na szczęście na ruinach można zbudować coś lepszego, coś "bardziej swojego".
Metaforycznie rzecz ujmując - wolę własną lepiankę z gliny niż pałac, gdzie tkwię niczym w złotej klatce.
Dziękuję po stokroć, że życie dało mi tę szansę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz