sobota, 26 lipca 2025

Źle

Złe dni jakieś. Buzujące emocje, złość... przede wszystkim złość. Ale i żal, i przykrość.

Momentami sama nie wiem, o co mi chodzi. Wkurza wszystko i wszyscy, czuję po prostu brak psychicznej równowagi. Przebodźcowuje mnie ruch na oddziale, rozmowy, nawet stukanie plastikowych klocków do gry w coś tam.... Tęsknię za idealną, totalną ciszą. Męczy mnie skupianie uwagi, nadążanie za rozmowami, boli poczucie wyobcowania, gdy nie nadążam. Przy byle okazji to uczucie wraca, mam czasami wrażenie, że nieadekwatnie do rzeczywistości.

Jest mi - kurrrrde! - źle!


Moje mieszkanie, które tak mnie na początku zauroczyło swojską atmosferą, chyba mi obmierzło.

Mieszka za ścianą czynny alkoholik - aktualnie w ciągu. Przyłazi co dzień pod moje okno, gdzie ustawiłam stolik i krzesła, aby rozkoszować się porankami przy kawie. Nie mogę w spokoju delektować się chwilami dla siebie, bo bełkocze, gada głupoty - jak to pijus. Dzisiaj nie wytrzymałam i po prostu go skrzyczałam, gdy mi zaczął opowiadać setny raz o tym samym i wmawiać niestworzone rzeczy. Przeproszę chyba za to jego matkę, bo może kobiecinie przykro.

Sąsiedzi urządzili sobie pod tym moim oknem, przy tym MOIM stoliku klub dyskusyjny, a przecież latem okno mam uchylone. Zero prywatności! Rajcują na różne tematy, słuchają muzyki z telefonu, nieraz i plotkują o innych mieszkańcach podwórka.
Do licha! Czasami brakuje mi tego ruchu, tego życia, gdy zimą wszyscy pozaszywają się w domach, ale co za dużo, to za przeproszeniem, nawet świnia nie zje!


Poza tym dopadły mnie obawy o przyszłość. Syn został przyjęty na studia, wybrał sobie trudny kierunek i jestem pełna obaw, czy sobie poradzi. Niech jednak próbuje swoich sił, widzę, że mu na tym zależy, że się zaangażował i nawet teraz, w czasie wakacji z własnej woli zajmuje się fizyką, traktowaną w jego technikum po macoszemu. Kupił sobie jakie repetytorium i "rozkminia". Boję się, czy podołam finansowo. Syn się na razie do pracy zarobkowej nie pali, mówi, że trudno znaleźć robotę i że podobno nawet jego pracowita dziewczyna ma z tym kłopot.

Jakoś się w ogóle rozklekotałam psychicznie. Gwałtowność, zmienność... Chwilami odnoszę wrażenie, że muszę od nowa uczyć się żyć, na nowo się składać po tym ciosie. Ot, rozklekotanie.
Proste sprawy są dla mnie wyzwaniem, wpadam w rozkojarzenie, przygnębia mnie to. Gdzie się podział tak pracowicie budowany spokój i pogoda?

2 komentarze:

  1. Dziękuję, Już mi lepiej i jak zwykle po czasie głupio mi, że tak się "nakręciłam".

    OdpowiedzUsuń