Okruszkami nazywam te wszystkie małe i błahe rzeczy, które po zsumowaniu owocują dobrym nastrojem i przyjemnością z życia. "Pierdoły tworzące codzienność" - skwitowała znajoma, jednak ja pierdół bronię i cenię je, bo właśnie codziennonść chcę przeżywać pozytywnie. Co za sztuka znajdować radość w odświętnych zdarzeniach przeżywanych raz do roku, a może kilka razy w życiu? Mogę być szczęśliwa już, teraz, zaraz... i jestem w ogólnym rozrachunku, bilansie :)
Dlaczego mam się nie cieszyć, że:
- Zrobiliśmy sobie na kolację z R. przepyszne drobiowe wątróbki. Miały być na obiad, ale zostały unicestwione natychmiast po usmażeniu.
- Ugotowałam zupę z kurykurydzy z puszki. Została mi taka jedna, więc postanowiłam wykorzystać na coś innego niż oklepaną sałatkę, i wyszło przepysznie, choć nie kierowałam się żadnymi gotowymi przepisami, a jedynie własną inwencją. R. pochwalił - ach, jak to przyjemnie karmić takiego wszystkożernego faceta! :D
- Słoneczko świeci aż miło, marzę o jakiejś wycieczce do lasu.
- A kilka dni temu w drodze z pracy spotkałam przebudzone już ze snu kowale bezskrzydłe - robaczki takie 😏 :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz