Nieraz pisałam, że moja relacja z Mamą do łatwych nie należała, lecz na szczęście zdążyłyśmy się jakoś dogadać i przeżyć parę lat w dobrej komitywie.
Zrozumiałam i przyjęłam fakt, że pewnych rzeczy od Niej nie dostanę, nie będzie nigdy mamą z dziecięcych marzeń, filmów, książek, opowiadań koleżanek. Zrozumiałam, że kocha mnie, nas po swojemu i najlepiej jak potrafi. Że i ja Ją kocham pomimo wszystko.
Jestem wdzięczna za dany nam czas.
Jestem i do końca chyba będę pod wrażeniem Jej ostatniego gestu.
Sprawy Mamy "monitorowała" młodsza z moich sióstr, mama ją upoważniła do kontaktowana się z lekarzami, wglądu w sprawy leczenia itd. I właśnie siostra odebrała pewnego dnia telefon z hospicjum.
Zadzwoniła hospicyjna psycholog, informując, że dzwoni na prośbę Mamy o wsparcie nas, jej dzieci w trudnej sytuacji. Podała swój numer telefonu i powiedziała, że możemy do niej dzwonić, gdy tylko będziemy potrzebować.
Mnie z wrażenia opadła przysłowiowa "kopara" i do tej pory jej nie pozbierałam.
Ostatni raz się o nas zatroszczyła. Sama potrzebowała troski, była słaba i cierpiąca...
Jaka to jest miłość! Jaka to jest wielkość!
Wzruszający tekst..
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń