Nigdy chyba nie oglądałam tak wspaniałych zachodów słońca jak rok temu w drodze z pracy do domu... gdy Mama umierała w hospicjum. Żywe, barwne, mocne. Wciąż je widzę oczami pamięci.
Nigdy chyba nie czułam tak mocno, że budzi się do życia przyroda, nie widziałam tak wyraźnie kwitnących mleczy... na cmentarzu. I nieba nad głową, i chmur.
Nigdy nie czułam się tak blisko z kimś, kto patrzy już gdzieś z góry, gdy uciekałam rowerem za miasto, do natury, ciszy, spokoju, miejsca na własne myśli. Czułam Jej obecność w każdym listku, chmurze, lustrze wody.
Minął rok.
Wszystko się budziło, a Ona "szła na wyższe piętro".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz