Kiepsko.
Zrezygnowałam z pracy u Mateusza, bo nie daję rady funkcjonować w pośpiechu i wielozadaniowości, której czasami ta praca wymaga. Bardzo łatwo wpadam w rozkojarzenie, podminowanie, niepokój.
Dam sobie tyle czasu, ile potrzeba, na dojście do siebie, uspokojenie wciąż rozdygotanych nerwów. Potrzebuję uporządkowanego, spokojnego życia.
Płakałam dzisiaj, bo znowu coś zgubiłam.
Wieczorem jadę na spotkanie w naszym Kręgu. Po spokój, akceptację, ukojenie. Tak ludziom powiem - że właśnie po to dziś do nich przyszłam.
Najbardziej się martwię, że może ten stan nie minie.
Dwa miesiące minęły od operacji, a ja wciąż w kiepskiej formie.
Zrezygnowałam dziś z roweru, wybierając się do Mateusza, bo odnoszę wrażenie, że bardziej po jeździe. odczuwam obce ciało w brzuchu.
Przytulam i wysyłam trochę ciepła...
OdpowiedzUsuńJa też...
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam.
OdpowiedzUsuńMoże to dobrze, że tak wyraźnie pokazuje mi się, co trzeba odpuścić.
Ja, po operacji "na brzuch" (laparoskopowo), miałam zakaz używania roweru przez co najmniej 2 miesiące, a w razie odczuwania jakiegoś dyskomfortu w trakcie jazdy, nawet na dłużej. Także rzeczywiście, może warto jeszcze odpuścić rower na jakiś czas. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń