niedziela, 25 maja 2025

Lenistwo? Wymówki? Ki diabeł?

Ciekawie jest pozaglądać do swoich dawnych zapisków. Widać, jak człowiek się zmienia, Coś zawsze zostaje niezmienne, jednak... Jacek Kaczmarski (jakże mi okryty cieniem przez jego córkę) śpiewał:

Własne pędy własne liście, zapuszczamy każdy sobie
I korzenie oczywiście, na wygnaniu, w kraju, w grobie
W dół, na boki, wzwyż ku słońcu, na stracenie w prawo w lewo
Kto pamięta, że to w końcu, jedno I to samo drzewo

Przejrzałam kiedyś swój stary blog. Miałam tylko zerknąć, a wciągnął na dłużej. Przeżywałam i wtedy swoje wzloty, upadki, dramaty, ogólnie jednak odnoszę wrażenie, że jakoś więcej było we mnie życia, energii, radości. Spostrzegam, jak bardzo byłam zaabsorbowana synem, jego poczynaniami, powiedzonkami, zabawnymi sytuacjami z nim w roli głównej. Dziś jest inaczej: Misiek ma wiele swoich spraw... a ja?

Żyję dziś chyba znacznie bardziej "do środka", mam na to więcej czasu i stąd to wrażenie stagnacji.

Jakby spokojniej w moim pamiętniku, jakby bardziej monotonnie - chociaż może to tylko moje wrażenie, może czytając to za kilka lat ocenię swoje wyznania inaczej. Ale czuję jakoś mniej pasji w swojej codzienności. A już ostatnio - ciągle kwękam!

Nie zamierzam siebie zmuszać do zmian, ważna jest teraz dla mnie zgoda z sobą, jednak mam obawy, by nie była to zgoda na lenistwo i gnuśność. Mam teraz mało energii (jak się okazuje, stan zdrowia naprawdę na to rzutuje), chcę dużo odpoczywać , drzemać, pracować powolutku i nie za wiele. Czy to już symptomy "pewnego" wieku?

Mam tyle pomysłów i propozycji na spędzanie wolnego czasu. Zaprasza do Włoch siostra, która mieszka tam od lat, kuszą łąki i lasy wokół Rymanowa Zdroju, Ojcowski Park Narodowy, o którym tak interesująco opowiadał zaproszony do naszej biblioteki podróżnik i przyrodnik.
A co - oprócz pieniędzy, które bywają czystą wymówką, nie prawdą - stoi na przeszkodzie? Niechęć do wysiłku!

Zastanawiam się, co z tym ostatnim zrobić, jak uzdrowić. Podobno pomaga ruch, więc co jakiś czas postanawiam się z nim "przeprosić". Wychodzi to - jak poniżej:

Rower uwielbiam, ale nie mam odwagi na duże wysiłki po operacji, boję się sobie zaszkodzić (spory szew na brzuchu, chociaż niby wygojony). Trochę też zraziły mnie do tej aktywności zawroty głowy, chociaż ostatnio jakby rzadsze. Jeżdzę zresztą od niedawna, ale bardzo ostrożnie.
Pływanie? Woda w basenie do ciepłych nie należy, a ja w chorobie nabawiłam się problemów z krążeniem i bardzo szybko, łatwo marznę.
Spacery? Tak, to całkowicie dostępne, ale jakieś takie... mało spektakularne, wciąż znajduję powody, z których "nie mam czasu". A to gotowanie, a to sprzątanie, a to dzień kiepski i spać się chce na stojąco.
Kijki nordic walking? Teoretycznie mam gdzieś opinię publiczną, ale jakoś peszy defilowanie z "patykami" przez podwórko...

Aż się żachnęłam przy ostatnim zdaniu! To są, Marto, wymówki, wymówki i jeszcze raz wymówki! A przecież wszystko to lubię! więc dlaczego?

Ot, sprawa do przemyślenia i zweryfikowania. Może jednak warto nieco przekroczyć samą siebie?

Dziś zaobserwowałam: pogoda się psuje, zmarzłam przed domem, czytając książkę, więc i spowolnienie nie dziwi. Dawkę ruchu zapewniło mi krzątanie się w kuchni i przyrządzanie obiadu, więc już mi się nie chce. Ale zdarza mi się nagotować na dwa-trzy dni, zdarza się, że mi ciepło, a zresztą ruch przecież rozgrzewa.

Marto, przemyśl...! Marto, wywnioskuj!

Marto - spróbuj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz