środa, 27 marca 2019

Niepozbieranie

Nie powinnam teraz pisać, mam inne obowiązki, ale tak mnie jakoś "przycisło", że sobie pozwolę, choćby tylko na pobieżny szkic.
Jestem po przejściach - któż nie jest po kilku dekadach na tym ziemskim padole? Nie pierwszy raz w życiu cierpię i pewnie nie ostatni. Wiem, że po deszczu zawsze świeci słońce, ale gdy pada - ma się wrażenie, że nigdy nie przestanie.
Nawarstwiły się problemy, sprawy do załatwienia. Mozolnie wygrzebuję się spod tej sterty, ale kosztem są nerwy i zmęczenie. Slamazarnie mi to idzie. Mam ochotę machnąć na wszystko ręką albo siąść i płakać nad sobą.
Tak bardzo bym chciała, żeby ktoś wziął mnie za rękę i powiedział: chodź, załatwimy to razem. Chyba ta słabość sprawiła, że na chwilę uległam urokowi L. Głupie to, ale łatwiej się zmobilizować do działania, gdy ktoś chociaż towarzyszy, chociaż podprowadzi pod drzwi urzędu, pomoże zagaić. Ale oczywiście jako "duża dziewczynka" muszę polegać przede wszystkim na sobie. Niebezpieczne i niepoważne jest przerzucanie na innych tej odpowiedzialności. Wiem to i złoszczę się na siebie za to moje niepozbieranie.
Pozbieram się więc, ale jaki to wysiłek!

3 komentarze: