środa, 27 marca 2019

Wieczorne post scriptum

Dopisuję słów parę.
Napisała Margarytka na swoim blogu, że warto obserwować swój organizm i ja się z tym zgadzam.
Z moich autoobserwacji wynika, że jestem niesłychanie wrażliwa na pogodę i jej zmiany. Niestety cierpi przede wszystkim moja psychika. Te wszystkie doły, małe końce świata, chwile załamania, które wydają się nie mieć końca, których przyczyn dopatruję się w Bóg wie czym - miewają zupełnie prozaiczną przyczynę.Nie jestem lekarzem, znawcą tematu, ale ci, którzy dłużej mnie znają, wiedzą, że mam dość poważne uszczerbki na zdrowiu. Długo nie wiązałam swojej skłonności do zmian nastroju z tymi problemami, a jednak - gdzież indziej szukać przyczyn? Oczywiście trudne przeżycia sprzyjają "zniżkom", ale gdy mam dobry dzień, radzę sobie z trudnościami, jestem znacznie silniejsza, mądrzejsza i spokojniesza.
Kiedy dołek przeminie, doprawdy, aż mi wstyd, a gdy z kolei trwa, trudno się do niego zdystansować, choć - przysięgam! - staram się. Te zmagania ze sobą jednak często pogarszają moją samoocenę. A już szczególnie "kocham", gdy słyszę, że mam wziąć się w garść i przestać kwękać. Albo gdy słyszę od znajomej, że dziwnie, "ekstremalnie" podchodzę do życia. Bo z jednej strony umiem cieszyć się byle czym, wyrażać tę radość bardzo spontanicznie, a z drugiej - co kilka dni mam gorszy nastrój. Oj, nie pomaga to w życiu, nie!

A tak przy okazji - pozwolę sobie na odrobinę wypróbowanej, dobrej praktyki. Przypomnę sobie, co dziś mnie spotkało dobrego:
- "odfajkowałam" kolejną sprawę do załatwienia;
- dowiedziałam się, że przez pomyłkę zapłaciłam dwa razy za prąd, w związku z czym mam święty spokój do czerwca;
- zapowiada się poprawa pogody ; dziś mimo chłodnego wiatru było już przyjemniej, wiosenniej i słonecznie;
- zjadłam bardzo smaczny, choć nie do końca udany obiad własnej roboty;
- w domu już coraz mniej palenia w piecu, za dnia temperatura jest zupełnie znośna;
- obeszłam kawał miasta i nie bolą mnie nogi (w chorobie bolały jak "starą babę");
- pąki na magnolii mijanej w drodze do pracy nabrzmiewają z dnia na dzień;

...I już się uśmiecham :)

2 komentarze:

  1. Marto, musisz nauczyć się zasypywać swoje doły. Nie Ty jedyna masz problemy ze swoim zdrowiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, Aniu, że nie ja jedyna. Mają ludzie znacznie gorzej. Ale na emocje to wpływa, nie czarujmy się. Nie lubię tych zniżek, ale niedawno zrobiłam odkrycie, że chyba za bardzo wtedy ze sobą walczę, nie akceptuję siebie w takim gorszym wydaniu, a to jeszcze bardziej pogarsza mi samopoczucie. Uświadomiła mi to przyjaciółka, która zapytała, po diabła analizuję te gorsze stany, zamiast po prostu pozwolić im przejść. Zamierzam to jeszcze poobserwować i wyciągnąć wnioski.

    OdpowiedzUsuń