poniedziałek, 25 marca 2019

Żal

Nie sądziłam, że po nieudanym małżeństwie, po mężu, którego miało się dość, można czuć żałobę.
A jednak czuję. Wraca falami i potrafi zwalić z nóg w środku dnia.
Napisałam na ten temat dość obszerny post, ale skasowałam jednym omyłkowym kliknięciem.Trudno mi już z równym zaangażowaniem odtworzyć, więc napisze pokrótce.
Jestem już zdecydowanie panią w średnim wieku, a jednak wciąż życie potrafi mnie zaskoczyć, a ja - sama siebie zadziwić.
Nie czułam tak silnych emocji po śmierci mojego Taty 18 lat temu. Wtedy byłam jak zamrożona, nie uroniłam łzy na pogrzebie. Myślę, że tak broniła się psychika, nie dopuszczała i dosłownie nie mieściła w głowie czegoś tak niepojętego.
Po Byłym spłakałam się nieraz. Wracają do mnie wspomnienia lepszych małżeńskich chwil, zwłaszcza z pierwszych lat naszego syna. Wspólne spacery, ubieranie choinki przed świętami, wyjazd nad morze... Dopada mnie żal i poczucie winy, że niedostatecznie walczyłam o to małżeństwo, że za mało dałam z siebie, a może raczej w nieodpowiedni sposób. Dziś oceniam nasze życie z dystansu i wiem, że niejedno mogłam rozegrać inaczej, spokojniej. Nie usprawiedliwiam męża, ale wiem, że i ja miałam niemały wpływ na nasza relację. Wtedy, niestety, nie rozumieliśmy się. Jaka szkoda, że zabrakło nam współpracy, że nie poszedł ze mną na terapię, choć nalegałam.
Wracają wspomnienia... Biorę np. nóż, by pokroić chleb i przypominam sobie, że nikt tak szaleńczo nie ostrzył noży. Nieraz przez nieuwagę skaleczyłam palec i żartowałam, że chyba chce zamordować żonę.
I smutno, i boli. Boli może nie sam jego brak, ale wszystkie niespełnione dawne nadzieje i pragnienia. Przecież zależało mi na tym małżeństwie. Odeszłam, gdy zawiodły już wszystkie starania, a on stał się nie do zniesienia.
Dziś pochmurny, smutny dzień, to i smutne myśli przychodzą do głowy.
Trzeba poszukać lekarstwa: dobry obiad przyrządzić, koleżankę odwiedzić i trochę się zwierzyć. Do bloga też wróciłam, by radzić sobie ze smutkami i bezsensem.
Gdy się wygadam, boli mniej.

4 komentarze:

  1. Marto, wcale Ci się nie dziwię, że dopadają Cię wspomnienia o byłym mężu. Zawsze można było postąpić inaczej niż się postąpiło. Widocznie tak musiało być.
    Też nie ma dnia, abym nie wspominała moich zmarłych rodziców i nieżyjących sióstr. Wszystko mi ich przypomina.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pożegnałam w tym roku kilka ważnych dla mnie osób. Oprócz mojego męża była jeszcze dobra koleżanka z pracy zabita przez straszną chorobę i w samą Wigilię bardzo przeze mnie lubiany kolega z liceum po groźnym drogowym wypadku, kiedy już się wydawało, że jest na dobrej drodze do wyzdrowienia. Smutne to, choć takie powszechne i ludzkie doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, ciężko się pogodzić z odchodzeniem najbliższych osób, ale nic nie możemy na to poradzić. Można tylko pójść na cmentarz i złożyć kwiatek na grobie lub zapalić znicz.

      Usuń
    2. No,niestety... Nie ma mądrych na to. Liczę na kojące działanie czasu.

      Usuń