środa, 6 maja 2020

Taka Pollyanna

Spotykam się czasem z pobłażliwym skwitowaniem kogoś: taka Pollyanna. Uważa się często, że optymizm tej literackiej bohaterki to naiwne nieliczenie się z rzeczywistością, okłamywanie samej siebie.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym. Wielokrotnie powtarzałam, że ta pozornie naiwna powieść dla dzieci skrywa głęboką życiową prawdę. A za prawdę uważam maksymę Marka Aureliusza: życie jest takie, jakie czynią je nasze myśli.
Zgadzam się z nią całkowicie! I tu wcale nie chodzi o samooszukiwanie, o mówienie. że deszcz pada, gdy plują nam w twarz. Po prostu nie należy zapominać, że nigdy nie brakuje w życiu powodów do uśmiechu. Są nawet gdy chwilowo ich nie zauważamy. I właśnie o to zauważanie chodzi!
Od wczoraj - nomen omen! - pada i to dość intensywnie. Ziemia potrzebuje deszczu, podobnie jak moje działkowe uprawy. Tylko niezapominajki jakoś omdlały. Czyżby źle zniosły przesadzanie?
Pomna braku wody w przyrodzie nie poddaję się ponurej i zimnej aurze. Sprawdzonym sposobem szukam pozytywnych drobiazgów wokół siebie, by nie tracić dobrego nastroju. I znajduję na przykład krople, które lśnią na szybie jak srebrne paciorki (wiem, wiem: banał - ale ładny).
Może to nieco sztuczna praktyka, ale przekonałam się, że pomocna. Oprócz samego faktu, że jednak zauważam, co mnie spotyka dobrego, odczuwam satysfakcję z tego, że potrafię, że mnie na to stać. I mimowolnie się uśmiecham, i tym chętniej wyłapuję kolejne "okruszki".
Proszę mi zatem nie wyśmiewać Pollyanny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz