Spotykam się czasem z pobłażliwym skwitowaniem kogoś: taka Pollyanna.
Uważa się często, że optymizm tej literackiej bohaterki to naiwne
nieliczenie się z rzeczywistością, okłamywanie samej siebie.
Pozwolę
sobie nie zgodzić się z tym. Wielokrotnie powtarzałam, że ta pozornie
naiwna powieść dla dzieci skrywa głęboką życiową prawdę. A za prawdę
uważam maksymę Marka Aureliusza: życie jest takie, jakie czynią je nasze
myśli.
Zgadzam się z nią całkowicie! I tu wcale nie chodzi o
samooszukiwanie, o mówienie. że deszcz pada, gdy plują nam w twarz. Po
prostu nie należy zapominać, że nigdy nie brakuje w życiu powodów do
uśmiechu. Są nawet gdy chwilowo ich nie zauważamy. I właśnie o to
zauważanie chodzi!
Od wczoraj - nomen omen! - pada i to dość
intensywnie. Ziemia potrzebuje deszczu, podobnie jak moje działkowe
uprawy. Tylko niezapominajki jakoś omdlały. Czyżby źle zniosły
przesadzanie?
Pomna braku wody w przyrodzie nie poddaję się ponurej i
zimnej aurze. Sprawdzonym sposobem szukam pozytywnych drobiazgów wokół
siebie, by nie tracić dobrego nastroju. I znajduję na przykład krople,
które lśnią na szybie jak srebrne paciorki (wiem, wiem: banał - ale
ładny).
Może to nieco sztuczna praktyka, ale przekonałam się, że
pomocna. Oprócz samego faktu, że jednak zauważam, co mnie spotyka
dobrego, odczuwam satysfakcję z tego, że potrafię, że mnie na to stać. I
mimowolnie się uśmiecham, i tym chętniej wyłapuję kolejne "okruszki".
Proszę mi zatem nie wyśmiewać Pollyanny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz