poniedziałek, 26 lutego 2024

Samoopieka

 Obniżył mi się nastrój, ale chwała bogom, już nie jestem niewolnicą swoich nastrojów jak jeszcze nie tak dawno.

Obniżony nastrój traktuję teraz jako sygnał, ze trzeba się o siebie zatroszczyć, sobą się zaopiekować i że nie ma dymu bez ognia, a więc i "dołka" bez przyczyny.

Oto przyczyny: wróciłam wieczorem od Hani, ozdobnie zaległam na kanapie i... zlekceważyłam sygnały organizmu, że pragnie wypocząć i  czas na sen. Zajmowałam się jakimiś internetowymi bzdurami do północy. Przegapiłam swój czas na sen, przedawkowałam niebieskie światło, na które tak pomstują różni specjaliści od zdrowego snu. I kaplica! - jak mawiała Mama. Wierciłam się kawał nocy, przespałam może dwie godziny i to z przerwami.

Cały dzień w pracy był do bani, bo moje obowiązki wymagają konecntracji i nie sprzyjają ożywieniu. Czułam przebodźcowanie dźwiękami, bo wciąż jeszcze trwa moje przyzwyczajanie się do aparatów słuchowych ; miałam ochotę wymordować swoich współpracowników, którzy rozmawiali, stukali, szeleścili - po prostu żyli.

Do domu wróciłam z mocnym postanowieniem ucięcia sobie drzemki albo przynajmniej nicnierobienia przez jakiś czas.

Och, jak tu dobrze! Mieszkam w cichym i spokojnym miejscu i jestem dzisiaj sama, bo syn "praktykuje" u swojej ukochanej.

Tak, tak - celowo używam słowa "praktykuje". Zgorszona jestem stosunkiem uczniów i szkoły do miesięcznej praktyki zawodowej, która się właśnie dzisiaj miała rozpocząć. Syn i jego koledzy dogadali się z jakimś znajomym przedsiębiorcą, który nie wymaga od nich codziennej obecności. Pracodawcy niechętnie przyjmują praktykantów, bo muszą im poświęcić uwagę, a młodzież ochoczo z tego korzysta. I tak od smarkacza uczy się ludzi cwaniactwa. Toleruję, bo nie mam wyjścia, ale bardzo mi się to nie podoba.

Jest więc cicho w domu, mam święty spokój i biorę się w czułą samoopiekę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz