czwartek, 15 sierpnia 2024

Sąsiedzi

Sąsiedzi, ci nowi, nie udali nam się zanadto. Początkowo zdawali się sympatyczni, pan X. jest interesującym człowiekiem, lubiłam z nim pogawędzić, podzielamy zainteresowanie przyrodą, mamy wspólne wspomnienia z przeszłości, bo o cudzie, okazało się że jakieś czterdzieści lat temu pracował z moimi rodzicami w zupełnie innym regionie Polski niż tu, gdzie po latach znowu zetknął nas los.

Jednak po roku miło być przestało. Zwlaszcza sąsiadka próbuje zaprowadzać na podwórzu swoje rządy, snuje teorie spiskowe odnośnie wspólnoty mieszkaniowej, wojuje z niepełnosprawną psychicznie Andzią z sąsiedniego budynku (podobno się nawet pobiły). Do tego obmawiają innych pod moim oknem! Słyszy to syn, słyszę to ja, bo mam teraz aparaty słuchowe. Komentuje się, że czytam przed domem książkę zamiast się pakować do sanatorium, komentuje się wygląd dziewczyny mojego syna, obgaduje się sąsiadów.
Któregoś pięknego dnia nie wytrzymałam i powiedziałam sąsiadce, że sama się prosi o agresję Andzi, że traktuje ją brzydko i że mnie mama strofowala za takie zachowania, gdy miałam jakieś dziesięć lat.

Uuuuuu! Uraziłam panią X. i jej męża również. Ustały serdeczne pogaduszki i teraz sąsiedzka relacja ogranicza się do zdawkowego "dzień dobry".

Kolejnym razem dopuściłam się wręcz chamstwa. Gdy znowu trwało "maglowanie", wstałam od stołu, który w kuchni właśnie przy oknie mam ustawiony i głośno zawołałam:. "K...a! Znowu mam pod oknem radio Wolna Europa!", po czym zatrzasnęłam okno.
Piękne to mojej wystąpienie nie było, ale mam wrażenie, że sąsiedzi przyhamowali ze swoim plotkowaniem. A niech sobie w domu, w cztery oczy obgadują, kogo tylko chcą!

Czy żałuję utraty ciepłych sąsiedzkich relacji? Może troszeczkę, ale zyskałam więcej czasu i przestrzeni dla siebie. Sąsiedzi-emeryci, popołudniami wolni już od obowiązków domowo-działkowych, odciągali mnie od mojego własnego życia - a raczej to ja na to pozwalałam.

Co mi zresztą po fałszywej serdeczności?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz