Zapoznałam się dziś z definicją pojęcia "egotyzm" i lekko się przelękłam, że to może o mnie, bo ostatnio jestem niezmiernie sobą zajęta.
Czy moje przewrażliwienia są adekwatne do przeżywanych trudności, czy też wynikają z jakichś nieobiektywnych urazów, wyolbrzymień, złych skojarzeń?
Mieliśmy dziś rano społeczność. Okna sali były otwarte, z ulicy dobiegał hałas i zagłuszał tych, którzy mówili ciszej. Gdy odzywało się kilka osób naraz, zupełnie nie wiedziałam, o czym mowa. Zaproponowałam przymknięcie okien, na co usłyszałam: "Podusimy się". No i musiałam stłamsić niezadowolenie, bo przecież wola grupy jest ważniejsza niż głos jednostki.
Cholera mnie na to bierze!
Rozumiem: demokracja. Rozumiem: nie jestem pępkiem świata. A jednak mi przykro do łez.
Mniejszość nie ma praw? Nie chce komfortu i uznania swoich potrzeb?
Czy nie taka zasada obowiązywała na rajdach, wycieczkach, że tempo dostosowuje grupa do najsłabszych?
Czy powiedziałaś, że proponujesz przymknięcie okien, bo nie słyszysz, o co chodzi?
OdpowiedzUsuńOczywiście.
UsuńW takim razie ja pewnie opuściłabym zgromadzenie.
UsuńZaczęłam się potem zastanawiać nad tym i stwierdziłam, że i mnie zabrakło zdecydowanej rekacji w rodzaju: "Sorry, ale jednak proszę o zamknięcie". Bo nie powiedziano mi przecież, że w ogóle nie pozwalają zamknąć. Raczej było to coś na zasadzie: "Spróbuj, może jednak dasz radę". Ale jednak dyskomfort miałam spory.
Usuń