piątek, 12 sierpnia 2022

Garsteczka codziennych nowinek

Powoli skrada się zmierzch. Na razie bardzo, bardzo nieśmiało.

Jeszcze zdążę do Biedronki, a póki co, póki nie chce mi się wstawać z kanapy, zdecydowałam, że zajmę się czymś, co nie wymaga ruchu, podnoszenia szanownego zadka, ale nie jest mniej wartościowe.

Uczę się samodzielnie włoskiego, staram się codziennie przyswoić sobie chociaż kilka słówek. Syn ściągnął mi na pulpit laptopa świetną aplikację o nazwie Anki, która ułatwia powtarzanie i utrwalanie wiadomości. Z całego serca polecam! Moja zachłanna natura chciałby już, natychmiast mieć spektakularne efekty, ale cieszą drobne postępy - to z nich niepostrzeżenie budują się duże i wielkie.

Mam też ochotę na rosyjski, ale na razie zafrapowałam się włoskim.

Wracam też nieśmiało do dawnych marzeń o robótkach na drutach. Coś tam już umiem, ale niewiele, bo zabrakło mi kiedyś konsekwencji i samozaparcia. Kilka dni temu sam znalazł mnie w szmateksie pokaźny zbiór drutów w najróżniejszych rozmiarach. Uznałam to za znak, że Wszechświat mi sprzyja ;) 

Czuję potrzebę zmiany w życiu, spróbowania nowych rzeczy - nieraz już o tym pisałam. Brakowało mi zdecydowania, sprecyzowania zamiarów i wytrwałości. Przyszła mi z pomocą... Pati Garg.

Pati wyszperałam kiedyś w internecie na fali moich zainteresowań psychologią i artykułami o samorozwoju. Napiszę o niej więcej, a dziś wspomnę tylko, że nie każdy "mędrzec" potrafi tak przystępnie jak ona objaśniać kwestie medytacji, pracy z podświadomością, własnymi przekonaniami. Trafiłam na swojego nauczyciela ; podobno następuje to, gdy uczeń jest gotów...

Dzięki Pati zaczęłam medytować. Ta praktyka wydawała mi się kiedyś górnolotnie sztuczna. Pati przybliża ją bez zadęcia, bez napuszonych słów, prosto. I tak! Medytacja to w gruncie rzeczy genialnie prosta sprawa. A jaką ma moc, przekonuję się każdego dnia.

Staję się bardziej uważna na siebie, łatwiej mi wyłapać rządzące mną ukryte mechanizmy, mam lepszy kontakt ze sobą, z tym, co we mnie.

I otóż wyłapałam, co tak bardzo utrudnia mi realizowanie siebie, marzeń, zamiarów.

Jest to strach i niewiara w powodzenie. Jest to obawa, że i tak się nie uda i okaże się, że tylko straciłam czas. Jest to wymaganie od siebie spektakularnych rezultatów już, teraz, natychmiast - i rezygnacja, frustracja, ucieczka w wieczne zmęczenie i chorobę, bo przecież już, teraz i natychmiast trudno od siebie oczekiwać Bóg wie czego.

Złagodniałam. Robię teraz mniej, ale systematyczniej. Codziennie przybliżam się o kroczek do celu i nie odpuszczam, choćby kroczek miał być najmniejszy z najmniejszych. Bo wykonane z powodzeniem kroczki zachęcają do kolejnych i kolejnych.

To dla wielu oczywiste, ale nie dla małej Marty, którą krytykowano, ośmieszano i która nigdy nie była dość dobra. Funkcjonowałam tak całe lata, nie zdając sobie sprawy z przyczyn.

Teraz mała Marta ma szansę dorosnąć.

Wiem, wiem, że przemawiam niczym domorosły terapeuta, ale tak bardzo czuję prawdę tych odczuć, tych słów.

Czuję, mówiąc słowami Pati - że się budzę. Czy obudzę się na dobre? Bardzo pragnę.



A na koniec artykułu anegdotka z pracy.

Przychodzi do pokoju, w którym pracuję, nasz pan Zdzisio (imię zmieniam), konserwator i pracowa "złota rączka". Wywiązała się pogawędka, bo pana Zdzisia nie sposób nie lubić, i w tej pogawędce padły jakieś słowa, o dobrym kawalerze, które pan Z. mi życzył.

Trochę się poprzekomarzałam, że dopiero teraz mam dobrze i cenię sobie swój święty spokój, ale koniec końców zgodziliśmy się, że z dobrym człowiekiem raźniej iść przez życie.

"Tylko z dobrym, pani Marto. Oczka ma pani podwójne, to proszę dobrze się przyglądać i byle kogo nie brać".

Ależ mnie rozbawiły te podwójne oczka - okulary oczywiście miał pan Z. na myśli :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz