wtorek, 23 sierpnia 2022

Niech żyje(ę) Tu i Teraz!

Wspominam ostatnio o Pati Garg. To tzw. nauczycielka duchowa, trenerka medytacji, coach.
Coach to popularny dzisiaj zawód, jest ich w internecie całe mnóstwo, ale Pati zdecydowanie się wyróżnia. Swoją wiedzą dzieli się niezwykle przystępnie i prosto, toteż wyjątkowo celnie do mnie przemawia. To, co mówi, ma sens i logikę.
Ja, sceptyczka, dzięki Pati zaczęłam regularnie medytować, odkrywać to, co we mnie jest moim prawdziwym głosem, a co "przykleiło się" do mnie tak mocno w drodze życiowych doświadczeń.
Moim tzw. kluczowym (określenie zaczerpnęłam z jakiejś psychologicznej książki) negatywnym przekonaniem, które zapadło we mnie bardzo głęboko, było przeświadczenie, że taka jaka jestem, nie jestem wystarczająco dobra, właściwa, w porządku. Krytykowano mnie i ja krytykowałam samą siebie. Wciąż chciałam być inna, wymagałam od siebie i frustrowałam się, że mi nie wychodzi.
A tymczasem można akceptować siebie, nie będąc dla siebie pobłażliwą. Można dyscyplinować siebie inaczej - łagodnie, a jednak konsekwentnie. Poczyniłam w tym pewne - nie szkodzi, że niezbyt spektakularne - postępy.

Tutaj możecie poczytać o fascynującej mnie Pati.


Wczoraj poczułam bardzo wyraźnie: ja nie muszę!
Nie muszę wcale wyjeżdżać właśnie teraz, w czasie urlopu na Polesie. Nie muszę w ogóle w  jakikolwiek sposób reżyserować swojego urlopu. Czyż nie czuję się znakomicie przed własnym domem, na podwórku? Czyż nie wspaniale jest wyjść z domu i niespiesznie pogwarzyć z sąsiadami na podwórkowej ławce? Nie spieszyć się nigdzie, nie spinać, nie... musieć.
Olśniło mnie dzisiaj wspomnienie wczorajszego wieczoru.
Nie działo się nic specjalnego.
Siedziałam sobie przed domem i wdychałam chłodniejsze po dusznym dniu powietrze. Przyszedł sąsiad, brat tego niedawno zmarłego, zapytał: "Co tak siedzisz, sąsiadka?". Przysiadł się do mnie, coś tam zaczał opowiadać, jakieś mało istotne rzeczy. Słuchałam niewiele się odzywając (sąsiad mówi okropnie niewyraźnie). Potem wyszła przed dom jego matka i też się przysiadła.
I tak sobie siedzieliśmy pogadując o tzw. niczym. Niebo było gwiaździste, gdzieś z oddali błyskała burza - a ja po prostu BYŁAM i była sąsiadka, i był jej syn, i gwiazdy i cały wszechświat.
I dziś do mnie dotarło: jest w porządku jak jest. Jest dobrze tu, gdzie jestem ja. Nie muszę kolekcjonować wrażeń, wyjeżdżać, bo "należy" ciekawie spędzić urlop. Nie muszę niczego nikomu, nawet sobie udowadniać. Nie muszę nigdzie szukać wrażeń,bo "można być w kropli wody światów odkrywcą" (Józef Baran).
Dałam sobie przyzwolenie, by wszystko było tak jak jest.
Wcale to nie znaczy, że nie zapragnę inaczej, ale - niech żyje Tu i Teraz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz