niedziela, 28 sierpnia 2022

Głos serca

Zauważam w tym wpływ medytacji i tych wszystkich bliskich mi artykułów o wewnętrznym przebudzeniu, zaakceptowaniu życia, jednak zawsze skłaniałam się ku temu, że "właśnie to jest ważne, co nieważne"*, że "chwila, która trwa, może być najlepszą z twoich chwil"**.
Czasami nic się nie dzieje, a jednak dzieje się tak wiele.
Sztuką jest właśnie to docenić i zauważyć. W takiej chwili doszukać się uroku i magii.
Myślę, jak opisałby moją dzisiejszą niedzielę Turgieniew albo Czechow, albo choćby Małgorzata Musierowicz.
Jak odmalowaliby nastrój leniwej, nudnej niedzieli, kiedy tylko kurz na drodze, wyciągnięty na podwórku pies, omdlałe kwiaty w ogródku?
Czułam się dzisiaj niczym w serialu "Ranczo", gdy od niechcenia pogadywaliśmy z sąsiadami przed domem... o niczym właściwie. Czułam się jak bohaterka malarskiej sceny rodzajowej.

I taka myśl mnie naszła... Po raz nie pierwszy.

A może moje życie jest dobre, jakie jest? Może niepotrzebnie szukam nie wiadomo gdzie?
Marzyłam i marzę, by robić coś innego niż robię. Coś w tym kierunku przedsiębiorę, ale wraca chęć, by odpuścić, przystanąć, poleżeć na kanapie. I trudno mi rozeznać - czy to kaprys umysłu, czy rzeczywista potrzeba? Czy nie walczę z sobą niepotrzebnie, łudząc się, że coś w swoim życiu zmienię? A może posłuchać tych chwil, gdy siedzę przed domem, wyciągam się na kanapie - i zwyczajnie jest mi dobrze... bo jest. Bo jestem.

A może... a może - właśnie teraz mnie to olśniło - tęsknię za takim właśnie życiem? Spokojnym, bez presji i pośpiechu. Bez udowadniania komukolwiek czegokolwiek?
Jest mi tak dobrze w domu, na urlopie.
Sama myśl o powrocie do pracy wywraca mi, za przeproszeniem, bebechy.


Tak, to jest trop! Eureka!

Wrócę jeszcze do tego ogromnie frapującego mnie tematu. Nie chcę teraz zagłuszyć gadaniem głosu serca.




*Fragment wiersza nastolatki (niestety, nie pamiętam nazwiska) opublikowanego kiedyś w "Filipince", a może w kalendarzu wydanym przez redakcję? Tak dawno to było, a ten fragment zapamiętałam na zawsze.

**Fragment piosenki zespołu Dżem.





2 komentarze:

  1. Mnie kiedyś wmawiano, że każdego dnia powinnam robić wszystko, aby być lepszą wersją siebie. Więc cały czas biegłam, rozwijałam się, szukałam, poprawiałam, zdobywałam wiedzę, nowe umiejętności, dom błyszczał a ja próbowałam być idealna... W końcu odpuściłam, doszłam do takiego etapu w życiu, że zapytałam samą siebie: dokąd i po co tak gnam, skoro jest mi dobrze tak jak jest? Jestem najlepszą z możliwych wersji siebie tu i teraz i nie muszę za niczym gonić, ani nikomu niczego udowadniać (samej sobie też nie). I nie dam sobie wmówić, że mam ciągle przeć do przodu wbrew sobie. Nauczyłam się odpuszczać samej sobie i robić to, co chcę robić, co mi daje radość, co sprawia, że sama z sobą czuję się dobrze.
    I tego Ci Martuś życzę - takiego wewnętrznego pokoju, że nic nie musisz, ale możesz to, co chcesz :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo we mnie ostatnio takich przemyśleń. Skłania mnie do nich i choroba, i różne inne przeżycia, i te wszystkie "psychologizmy", na które trafiam od pewnego czasu.
    Kawał życia spędziłam z przekonaniami, które chyba nam wszystkim wmawiano ;) Ode mnie też oczekiwano bycia idealną, ja nie zawsze dawałam radę, buntowałam się też przeciwko surowym metodom i tak sobie fundowałam mnóstwo stresu nawet w dorosłym .życiu. O dziwo, od kiedy trochę nauczyłam się odpuszczać, znacznie lepiej radzę sobie z codziennością.

    OdpowiedzUsuń