Bolą mnie nogi. Od pewnego czasu nawiedza mnie ta dolegliwosć i oczywiście jest to prezent od "męża" - Sjogrena. W spadku po Mamie odziedziczyłam żylaki, a Sjogren atakuje tkankę łączną, co owocuje skłonnością do zapaleń naczyń. No i pięćdziesiątka blisko, więc chyba nogi już mają prawo boleć. Jednak, jak wiadomo, irytuje mnie to. Moje rówieśnice jakoś tak się nie uskarżają poza kilkoma wyjątkami...
Ba! A kto powiedział, że nie mogę być jednym z nich? A mnie się ciągle wydaje, że jestem młodsza niż jestem, że nie pora jeszcze na dolegliwości kojarzące się ze starszymi ludźmi.
Chyba po to jest to wszystko, by mnie przygotować na odejście w przyszłości z ulgą z tego świata. Piszę to bez ironii.
Dziś już jestem śpiąca i zmęczona, bo wstałam bardzo rano, a po pracy poszłam jeszcze do Mateusza. Wpływa też na mnie zwariowana pogoda. Gdy będę mniej śpiąca, a nogi będą dawać się we znaki, wypróbuję zalecane przez różne poradniki chłodne kąpiele stóp. A nuż pomogą i przywrócą mi chęć do aktywności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz