niedziela, 2 lutego 2025

Atrakcyjność

Jakaś mnie wena "najszła" pod wieczór.
Pod wpływem wpisów koleżanki, która dba o figurę i wagę, nawiedziły mnie myśli o atrakcyjności.

Ja niestety nie jestem kobietą skupioną na urodzie. Lubię dobrze wyglądać, owszem, ale zabiegi wokół tego nudzą mnie i irytują. Minimalizuję tę sferę.

Własne doświadczenia mówią mi, że wygląd nie jest podstawą atrakcyjności. Zdarzało mi się wyglądać dość niedbale, a jednak spotkać się z zainteresowaniem... zainteresowanych ;)

Nie wtedy wcale, gdy wyglądałam "jak ta lala", ale gdy pozwalałam sobie na spontaniczność, żywiołowość i pełną energii radość. Gdy wchodziłam w kontakt i okazywało się, że umiem słuchać i rozmawiać.

W czasie ostatniego pobytu w sanatorium nie miałam zębów. Usunięto mi wszystkie w narkozie. "Zastępczego" uzębienia nie zdążyłam sobie sprawić przed wyjazdem. Krępowało mnie to, ale zdecydowałam, że skoro jadę do sanatorium w celach leczniczych i przy okazji turystycznych, a nie na konkurs piękności, nie będę się tym przejmować i ani myślę przekładać turnusu. Komu się nie spodobam, ten niech łaskawie skieruje wzrok w inną stronę.
I co?
I na dancingu pod gołym niebem, gdzie tańczyłam w grupie innych kuracjuszy, przyłączył się do mnie pewien pan. Przez cały turnus szukał potem mojego towarzystwa, a na koniec otrzymałam od niego pamiątkę - słonika z jakiegoś szkła. Nie brałam tego pana pod uwagę jako partnera, bo nie krył, że jest żonaty oraz że nie stroni od romansów, ale widziałam wpatrzone we mnie oczy i szukanie ze mną kontaktu. Dobrze się bawiliśmy na dancingach i pogawędkach przy tężni. Dał się lubić, pomimo iż nie pochwalałam jego romansowych ciągotek. Przed Bożym Narodzeniem zadzwonił do mnie z życzeniami. Miło mi było - ot, co.
Miałam jeszcze kilka podobnych sytuacji i jestem głęboko przekonana, że komu się mamy spodobać, stanie się to bez specjalnych zabiegów z naszej strony. Mogę być, na przykład, umorusana węglem przy pracy nad rozładunkiem (coroczna robota przed zimą), ale roześmiana i żywa - to wystarczy.

Więc choć przyjemnie jest czuć się piękną, programowo dystansuję się do tego zawracania głowy. Piękniejsza jest radość życia i bycia... sobą.

To ostatnie i na wygląd się przekłada, bo zupełnie inną energią emanuje kobieta (i w ogóle osoba) świadoma swojej wartości, nawet jeśli "nie wygląda", niż ładna, lecz pełna niewiary w siebie smutaska. Znam i takie kobiety, sama kiedyś byłam albo bywałam jedną z nich.

Małgorzata Musierowicz fajne, celne słowa włożyła w usta swojej książkowej bohaterki, nastoletniej Idy Borejko: "Trzeba najpierw uwierzyć w siebie, a potem o sobie zapomnieć".

5 komentarzy:

  1. Kobietom wydaje się, że dbanie o atrakcyjność jest po to, żeby faceta złapać, potem już może być byle jak. Tymczasem jest chyba odwrotnie, żeby znaleźć partnera, wystarczy chęć po obydwu stronach, zaś dbanie o atrakcyjność jest po to, aby związek utrzymać przez lata w dobrej formie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przegięcia w żadną stronę nie są dobre. Nie popieram "byle jak", ale nie należę do kobiet, które nie potrafią wyjść z domu bez makijażu. Rozmemłana i niechlujna nie czułabym się komfortowo i to nie ma nic wspólnego z cudzą opinią.

      Usuń
  2. U mnie dbanie o wygląd to lekki makijaż i świeże włosy. Żadne doczepy czy silikonowe zastrzyki nie wchodzą w grę. Nawet paznokcie mam własne, bo jak dla mnie bezbarwny lub pastelowy lakier całkowicie wystarcza, zresztą Tygrys nie lubi tipsów, z czego się cieszę, bo ja też. Za to z ciuchami przeginam, przyznaję. Za dużo ich mam.
    Swoją drogą kiedyś czytałam jakiś ranking najbardziej zniechęcających cech wyglądu u kobiet, który został przeprowadzony przez faceta wśród facetów i pierwsze 10 punktów to właśnie wszystkie sztuczności, które się widzi na każdym kroku. Po latach te twarze się deformują, bo wypełniacze opadają, więc trzeba ich coraz więcej i więcej...obłęd. Nawet nie wspomnę o skutkach błędów podczas zabiegu ( pełno tego na YT) lub wariackich pomysłach typu kobieta -kot. Bardzo mi żal takich kobiet, bo myślę, że one szukają miłości za wszelką cenę. Muszą żyć w jakimś koszmarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w końcu zapomniałam Ci przyznać rację, że lepszym afrodyzjakiem jest dobra energia niż szałowy wygląd. Zauważyłam to. :)

      Usuń
    2. Próbowałam się malować, ale wkurza mnie to stanie przed lustrem i uważanie, żeby się równo tapeta nałożyła i nie rozmazała. Poza tym w chorobie stałam się skłonna do podrażnień spojówek, więc z wielką aprobatą odpuściłam zupełnie malowanie rzęs i oczu. Może to lenistwo, ale... wolno mi :)
      Co do sztuczności, to okropnie mnie rażą sztuczne rzęsy, które wyglądają jak gąsienice włochate. Jestem przyzwyczajona, że makijaż ma "oszukiwać", naśladować naturalną urodę, a te rzęsy są ewidentnie i celowo przerysowane - karykaturalne jak dla mnie.
      Mnie też jakoś żal kobiet, które żyją w niewoli i przymusie wyglądu.

      Usuń