niedziela, 2 lutego 2025

Wieczorne postscriptum. Słówko o postanowieniach noworocznych

Wstyd się przyznać, ale wciąż jeszcze nie ukończyłam kursu korekty. Miewam potężne przestoje, opór, o którym dużo czytałam u Sylwii Kocoń, sabotuje moje poczynania aż "miło". Zawzięłam się jednak, że akceptując własne tempo jednak ten kurs ukończę. Choćby miało to trwać dziesięć lat!
Dzięki temu, co już wiem o oporze, udaje mi się go pokonywać i znowu ruszam z miejsca. Łatwo nie jest, materiał obszerny, ale odnotowuję kolejne małe kroczki i postępy. Dziś mordowałam się z przypisami do tekstów i jestem z siebie dumna, bo rozgryzłam kolejną trudną kwestię. Zachęca mnie to do niepoddawania się.

Walczyły we mnie dzisiaj dwie pokusy: wyskoczyć na łyżwy, bo otwarto u nas na rynku duże lodowisko, albo ulec słodkiemu lenistwu i zostać w domu. Wybrałam to drugie, ale obiecuję sobie jutro po pracy spędzić wieczór na sportowo. Już nawet wiem, jaki obiad zrobię wcześniej na następny dzień, by nie zajęło mi to wiele czasu.

Mam nadzieję, że  ból palców w łyżwiarstwie mi nie przeszkodzi: spadło mi dziesięciokilogramowe opakowanie brykietu drzewnego (mój opał do pieca) na stopę w samej skarpetce. Na szczęście poruszam palcami, więc raczej nie doszło do poważniejszej kontuzji. Tak zaklęłam z bólu przy tym wypadku, ze sąsiedzi za ścianą chyba podskoczyli :)

Wodnikowa Panna porusza temat postanowień noworocznych. Rzadko takowe podejmuję, jednak tym razem chciałabym:

- częściej robić domowe gołąbki i pierogi. W minionym roku karygodnie wyręczałam się gotowcami ze sklepu. Mój syn lubi domowe jedzonko, a i ja bardzo je kojarzę z atmosferą ciepła i bezpieczeństwa;
- nie żałować sobie takich spotkań jak ostatnie (i pierwsze w moim życiu) w tzw. kręgu. To było cudowne, piękne doświadczenie;
- ruszać częściej tyłek z domu. Na łyżwy, za miasto, na wycieczki z PTTK itd.

To taki "zrąb główny". W ramach tegoż mam kilka konkretnych marzeń i projektów, z którymi zobaczę, co da się zrobić. Chcę też choćby najmniejszymi kroczkami, ale konsekwentnie (z)realizować nieszczęsny kurs korekty. a jeśli mi się wreszcie uda go sfinalizować - odważyć się na drobne - na początek - zlecenia korektorskie.


P.S. Moja przyjaciółka - ze wsi - poprosiła mnie o pomoc w zredagowaniu ogłoszenia do lokalnej gazety o sprzedaży koguta (kogutów jest kilka, są wojownicze i zbytnio dokuczają kokoszkom). Ułożyłyśmy je do rymu i jaki efekt? Ludziska dzwonią nie po to, by kupić kuraka, ale by powiedzieć, jak bardzo im się spodobał tekst :) A kogut wciąż jeszcze niesprzedany!

1 komentarz: