poniedziałek, 17 lutego 2025

Smutek.

Seria drobnych przykrości rozstroiła mnie emocjonalnie, obdarła z sił i zniechęciła do czegokolwiek poza spaniem.

W pracy wredne zajęcie: uczę się katalogowania gier planszowych - upierdliwa, nudna robota. W ogóle robotę mam nudną, ale przynajmniej oswojoną, znaną, a dziś - tylko czekałam końca dniówki. Robotę wykonałam niesatysfakcjonująco, ale z grubsza ukończyłam i jutro już na spokojnie "dopieszczę" szczegóły, do których nie miałam dzisiaj głowy.

Jednej z "pracowych" koleżanek dałam się dzisiaj wyprowadzić z równowagi i jestem bardzo z tego niezadowolona.
Ma ona specyficzny sposób prowadzenia rozmowy - przepytujący niczym na komisariacie, dociekliwy i po prostu dla mnie męczący. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam, co to za śledztwo. A niechże mi da święty spokój. Wprawdzie mogłam się zdobyć na wysiłek i pokierować rozmową inaczej, ale dziś naprawdę nie byłam w nastroju.

Ten wczorajszy facet-buc miał większy wpływ na mój nastrój niż jest tego wart. Dręczy mnie, dlaczego notorycznie spotykają mnie podobne sytuacje: jak już jestem dla kogoś interesująca, jest to uznawane za wystarczający powód do bezpośredniości, "pozwalania" sobie. Niestety, nie wszystko potrafię wytłumaczyć męską naturą. A zasmuca mnie to, że może jednak? Może mam zupełnie nierealne oczekiwania i miłość mi niepisana?
Koleżanki pod ostatnim postem pisały, by może nie skreślać z powodu jednego nieudanego wystąpienia. Może i bym kontynuowała znajomość, bo pan się jednak zreflektował i przeprosił. Najwidoczniej jednak zrezygnował z kontaktu.
No, cóż... widocznie tak musi być...

Ech! Czuję się od kilku dni samotna jak pies. Tak dawno tego uczucia nie doznawałam.
Urwały się dwie ważne dla mnie koleżeńskie relacje. Chyba jednak nie były aż tak ważne, jak sądziłam, skoro się urwały. Chyba karmiłam się złudzeniami. Znowu jednak szukam winy w sobie.
A czemu, do licha, nikt nie przejmuje się tak mną jak ja innymi?

Smutno mi dzisiaj, popłakałabym sobie, ale już nawet płakać nie potrafię, bo w mojej chorobie nie ma się łez.

 Uciekam spać. Wiele osób ucieka przed bólem w pracę. a mnie smutek "rozwala". Nie mam ani chęci, ani sił do niczego. Obiad zrobię rano... o ile wstanę.

Rano jest tak cholernie zimno, bo przez noc wygasa piec.

7 komentarzy:

  1. Twoje wewnętrzne dziecko Cię potrzebuje, skoro się czujesz samotna. Miałam w życiu taki okres, gdy samotność mnie wręcz dławiła. To dopada nie tylko tych bez pary i może zniszczyć związek, bo obwinia się oczywiście partnera, a to nie w nim jest problem. W ogóle to nie tyle problem, co emocje do zaopiekowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. A mnie już lepiej, bo porozmawialam z koleżanką i poprawił mi się humor. Może się nawet spotkamy, o co niełatwo na co dzień, bo jesteśmy z różnych miejscjowości.

      Usuń
    2. No to super. Dobranoc. :)

      Usuń
  2. Nie szukaj winy w sobie, do relacji trzeba dwoje i więcej osób. Nic na siłę. Ja mam naturę samotnika, dlatego nie mam potrzeby kontaktu z ludźmi, chociaż szybko nawiązuję relacje. Na brak towarzystwa znalazłam kilka sposobów, które mnie samotniczce pomagają przeżywać kryzysy interpersonalne- mam swoje ulubione zajęcia, które wypełniają czas. Ale ja mam też Jaskóła i moje położenie jest jednak inne niż Twoje. Jednak po śmierci poprzedniego męża byłam sama ( bez partnera) przez 16 lat i jakoś dałam radę. 16lat czekałam i dopełniło się, dlatego n ie zniechęcałabym się i szukała dalej. No i nie obwiniałabym siebie za te "porażki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, współczuję śmierci męża. Mój były też zmarł, ale będąc już byłym. Mimo wszystko było to bardzo bolesne.
      Sama lubię i potrzebuję pobyć, mam jednak swoją granicę i ludzi też potrzebuję.
      Byłam bez partnera kilkanaście lat i po przebrnięciu przez trudne początki polubiłam ten stan. A jednak ostatnio dopuszczam myśl, że może by się odważyć, spróbować, poznać kogoś. Może nie wszystkie związki są takie trudne jak moje małżeństwo i nie wszyscy mężczyźni tacy pełni tupetu jak wyżej opisany osobnik.
      Po chwilowej rozterce stwierdzam, że mam prawo do swoich oczekiwań. Rozmowa z koleżanką upewniła mnie, że nie ja jednak spotykam tego rodzaju facetów i niestety, jest ich na pęczki w internecie. Trzeba się uzbroić w cierpliwość albo... odpuścić.
      Tak czy owak - luz!

      Usuń
  3. Kto szuka- znajduje. Nie zrażaj się, ustaw wrzeciono i niech się przędzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie powiedziane o tym wrzecionie. Podoba mi się.
      Niech się snuje i przędzie :)

      Usuń