niedziela, 17 sierpnia 2025

Swojskie malkontenctwo

Znajoma jedna moja w każdej niemal rozmowie zwykła narzekać, w jakim to chorym kraju żyjemy, jak to nie wspiera się potrzebujących, jakie to głodowe emerytury, jakie marne renty...

Niby prawda, ale ileż można tak w kółko bić tę pianę? Nie wytrzymałam raz i odparłam: "To zrób rewolucję i ruszaj na barykady!". Odpowiedź: "Ja mam odwagę, nie boję się mówić, co myślę".

Taaaa...! Odwaga w międzysąsiedzkich pogwarkach, urzędzie nawet, to nie jest wielka sztuka. Gardłowanie bez obawy o konsekwencje to coś, na co wielu stać.

Zdaniem koleżanki "wszyscy powinni wyjść na ulicę i coś wreszcie z tym zrobić", więc ja jej na to (poirytowana już tym gadaniem): "To zacznij pierwsza".

I tu pojawia się szereg argumentów o zdrowiu, obowiązkach, wieku... I tu kończą się mądrości podobnych koleżance osób.

Nie pamięta się z lekcji historii, jakich ofiar wymagała walka o prawa człowieka, ile krwi przelano w rewolucjach, na manifestacjach, demonstracjach. Nie pamięta się i nie myśli, jak serdecznie musieli mieć dosyć zdesperowani robotnicy, skoro decydowali się na drastyczne rozwiązania. Znam to tylko z książek, ale dobrze pamiętam, jak opisuje Halina Górska w "Drugiej bramie": wybuchł strajk w fabryce i Adela (jedna z dziecięcych bohaterek książki) musiała "zapychać" głodne rodzeństwo ziemniakami.

Pamiętam słowa znajomej rodziców: "Jeszcze Polaki nie głodne!", gdy toczyła się rozmowa o ludziach unikających pewnych prac. Wspomniana moja znajoma też do pracy się nie pali, porzuciła, zapewne nieprzyjemną, posadę sprzątaczki, nie myśląc zbytnio, co będzie dalej. Dziś jest bez pracy, na chudej rencinie, a żeby zarobić dodatkowy grosz, tyra jako opiekunka starszych ludzi. Czy to lżejsze niż sprzątanie? A gdzie zaplecze socjalne? I właśnie ona narzeka, że Polska to podły kraj. Nie widzi własnego udziału w pogorszeniu sobie życia?

Nie, nie twierdzę, że w naszym kraju żyje się słodko, ale niech się wypowiadają ci, których naprawdę to dotyka, którzy naprawdę zostali skrzywdzeni. Ta akurat osoba sama sobie zgotowała taki, a nie inny los.

I to durne gadanie, że za granicą żyje się lepiej...

Nie byłam, więc się nie wypowiem, ale słyszałam niejedną gorzką wypowiedź na ten temat. Nawet za ten zagraniczny dobrobyt jest cena: rodziny w rozłące, ciężka fizyczna praca, trwonienie zdrowia, nieraz upokorzenia, o czym sporo mogłaby opowiedzieć moja Mama, która we Włoszech spędziła 17 lat.

To takie nasze, takie swojskie (nie wierzę, że jedynie polskie): wymądrzać się i nic więcej nie robić, marudzić dla samego marudzenia, pompować swoje ego wypowiadaniem obiegowych opinii, bez osobistej refleksji. Toteż unikam takich jałowych dyskusji i stronię od nich.
Jeśli nie podoba ci się to czy owo (aż tak bardzo, by do znudzenia o tym gadać) - zaproponuj coś w zamian!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz