środa, 29 stycznia 2025

Uroki pracy zespołowej.

 Czy jestem księżniczką na ziarnku grochu? Obawiam się czasami, że tak.

Nietrudno mnie zranić, chociaż często ratuję się dystansem, rozsądkiem i niepokazywaniem po sobie.

Kolega kiedyś skwitował moje wynurzenia: "Wrażliwiec". Może i tak, ale chyba nie powinnam zasłaniać się całe życie wrażliwością. Wrażliwość bywa bardzo wygodną wymówką od pracy nad sobą.

W pracy teraz młyn: sprawozdania roczne, podliczenia, podsumowania, statystyki jakiesik.
Rozchorowała się nowozatrudniona referentka do spraw administracyjnych ; jest po operacji. Jej poprzedniczka przeszła do mojego działu na stanowisko kierowniczki. Nadaje się, jest zorganizowana i bardzo sumienna. Ja w życiu nie podjęłabym się tej roli, choć mam już długi staż pracy. Zbyt jestem roztargniona, za łatwo się rozpraszam i męczę.

Na kierowniczkę nałożyli teraz obowiązków jak na wielbłąda, bo oprócz swojej zwykłej, wytężonej teraz pracy pomaga w obowiązkach osobie, która zastępuje "administracyjną". Była dziś przemęczona i podenerwowana.
W najlepszej więc wierze sama pod jej nieobecność zorganizowałam sobie kolejny etap pracy i co się okazało? Źle zrobiłam, powinnam była zapytać - a ja nie chciałam dziewczynie zawracać głowy!
Potem wywiązała nam się krótka rozmowa, w której odniosłam się do tej sytuacji, do jej przeciążenia. Usłyszałam: "Ty nie tak narzekasz".
Nożżż, do cholery! Owszem, jak mam ochotę to sarknę czasem na swój obolały i mocno dokuczający kręgosłup, na zawrót głowy, ale nie sądzę, bym przesadzała. A jeśli już, robię to z humorem. Kierowniczka też zachowuje się dość swobodnie, co mnie bardzo cieszyło, bo we wcześniejszym składzie musiałam bardzo uważać na każde słowo. Poczułam się bardzo nieprzyjemnie i pilnowałam się, by nie gadać do moich opracowywanych książek. Milczeniem dawałam też do zrozumienia, że poczułam się urażona.

Myślę, że to się rozejdzie po kościach, obie się zreflektowałyśmy, ale została zadra na resztę dnia.

Nie lubię pracy zespołowej.

4 komentarze:

  1. Oj, wiem coś o tym. Współpraca to ciężki orzech do zgryzienia, można sobie zęby połamać, a i komuś by się czasem chciało. ;-)) Teraz sobie uświadomiłam, że zawsze to ja brałam na siebie rolę liderki, która wszystko ogarnia, spina zespół i pilnuje terminów. A przede wszystkim mediacja i godzenie przeciwnych stron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ani w roli liderki, ani podwładnej nie czuję się najlepiej. Z dwóch opcji wolę tę drugą, ale i ona ma swoją cenę. Najlepiej byłoby samej sobie być sterem, żeglarzem, okrętem. Niewiele miałam okazji do zweryfikowania tego marzenia, ale nawet pracę dyplomową na bibliotekarstwie wolałam pisać w pojedynkę i mieć święty spokój.

      Usuń
    2. Racja. U mnie to wynika z przerostu odpowiedzialności za siebie innych, więc wolę sama ogarniać, żeby mieć pewność, bo do zarządzania i władzy mnie nie ciągnie. To nie jest łatwe, ale takie mam wdruki w głowie. Zauważ, że lider to ten, który obrywa za wszystkich, jeśli coś pójdzie nie tak, a zazwyczaj idealnie nie jest.

      Usuń
    3. Tak, Emmo, zdążyłam zauważyć, że rola lidera jest bardzo niewdzięczna.

      Usuń