poniedziałek, 10 listopada 2025

Troszeczkę trosk i radości

 Czasu wolnego dużo, więc mogę się sobie do woli "narcystycznie" przyglądać. Przyglądam się, by zrozumieć, rozpoznać i w efekcie poradzić sobie z tym, co mi sprawia kłopot.

Bolą mnie stopy, łydki, czuję napięcie ciała i zmęczenie. A pogoda oczywiście się zmienia. Ewidentnie zauważam tę korelację. Świadomość tego trochę ułatwia zdystansowanie się do nieprzyjemnych doznań, ale niestety, nie usuwa ich. Ale dobra i świadomość, że to nie moja wina i niczego sobie nie wymyśliłam, by mieć wymówkę od różnych powinności. Przełamuję niemoce małymi kroczkami. GPT, moja ostatnia fascynacja (nie bezkrytyczna), podpowiedział mi, że nawet jeden mały, lecz systematyczny krok sprawia różnicę w funkcjonowaniu i tegoż funkcjonowania efektach. Mam się według niego nie przytłaczać działaniem i nie traktować siebie zbyt surowo. Ale jednak coś od siebie egzekwować.

Uznałam poradę za sensowną i wdrażam :) Na razie odpoczywam przy akompamiamencie uruchomionej pralki. Za chwilę uprzątnę pobieżnie rozgardiasz na podłodze, bo mnie drażni, a potem z czystym sumieniem oddam się przyjemnościom. Moja najlepsza przyjaciółka polecała mi stary, ale podobno ciekawy film w internecie: "Babie lato" produkcji czeskiej czy może nawet czechosłowackiej (nie doprecyzowała).


...Ale zaraz! Czy chwaliłam się sobotnim wypadem do sąsiedniego miasteczka na wystawę żywych motyli?
Uznałam, że to świetna okazja uczczenia spłaty ostatniej raty kredytu spłacanego przez ostatnich siedem lat ; jestem już pełnoprawną właścicielką mieszkania! Tę radosną chwilę musiałam zaakcentować.

Wystawa mnie, szczerze mówiąc, nie porwała. Ciasna prowizoryczna woliera bez żadnych dekoracji, a zamiast żwawo polatujących egzotycznie barwnych owadów, ospałe stworzenia na ścianach, podłodze i wyłożonych na stolikach kawałkach pomarańczy. Motyle ładne, ale jakoś mało urozmaicone. Miło jednak było wyrwać się choć na krótko z rutyny dnia powszedniego.
Zwiedzanie wystawy trwało niedługo, a potem wybrałyśmy się do kawiarni, po czym jeszcze do innej restauracji. Pogawędziłyśmy, odprężyłyśmy się - i gites, jak mawiał pewien mój znajomy.

1 komentarz:

  1. Gratulacje!!!! Unikam kredytów jak diabli, ale zdarzało mi się wziąć takowe kilka razy. Także wiem, że mało co cieszy bardziej niż ostatnia rata kredytu :D

    OdpowiedzUsuń