piątek, 5 kwietnia 2019

Radośnie

Słoneczny, cudny poranek.
Mój pokój, który nazywam salonem, bo takież salonowo-sypialniane funkcje pełni, tonie w słońcu. Nastraja mnie to radośnie i optymistycznie - zawsze powtarzam, że "działam" na baterie słoneczne ☺
"Salon" brzmi bardzo dumnie i bynajmniej nie kojarzy się z moją maleńką ciupką, ale za to okno ciupka ma iście salonowe, z parapetem na wysokości kolan. Wpada przez nie mnóstwo światła - uwielbiam takie słoneczne wnętrza. Marzę, by kiedyś, gdy już będę bogata (he, he, he!), urządzić sobie na nim wygodne siedzisko z poduchami.
Ech, tyle mam marzeń, że życia nie starczy - zwłaszcza z moim charakterem, któremu na imię prokrastynacja. Lubię sobie żyć powolutku i z niczym się nie spieszyć. Do szału doprowadzała mnie moja nad wyraz energiczna Mama, gdy przyjechała jesienią pomóc mi w kupnie mieszkania i chciała już teraz, natychmiast planować urządzanie oraz remonty.
Choroba i marne samopoczucie spowolniły to moje urządzanie się, ale wierzę, że z wiosną się rozkręcę i dokończę najpilniejsze sprawy. W ogóle wciąż jeszcze sporo tych spraw mam do załatwienia i właśnie z tego powodu wzięłam na dziś urlop w pracy. Czeka mnie wizyta w szpitalu, bo "przyszły" już moje wyniki badań wysyłanych gdzieś w Polskę, oraz w banku, który udzielił mi kredytu na zakup mieszkania. Zapropnowano mi zmianę warunków na bardziej dogodne, ale wiąże się to z koniecznością założenia w tymże banku swojego konta. Muszę więc je przenieść z dotychczasowego miejsca.
W międzyczasie (Aniu, jak to w końcu jest z tym "międzyczasem" - czy ta forma jest poprawna?) planuję odwiedzić sklep z zasłonami na peryferiach miasta. Przez całą zimę wisiały mi w salonie przypadkowe kotary pożyczone od siostry. Już najwyższy czas ozdobić i uprzyjemnić sobie to salonowe życie.
Wszystkie te zacne przybytki objadę na ukochanym rowerze!

Radosne wieczorne postscriptum
Melduję: mam zasłony! Szkoda, że nie mogę teraz zamieścić fotografii. Kosztowały przystępnie, a kolorystyką "grają" z moją szarą, narożną kanapą i niebieskoszarymi ścianami. Takie ściany zastałam w mieszkaniu i zaakceptowałam je bez większych zastrzeżeń. Może kiedyś "pójdę" w beże i rudości, bo ogromnie lubię barwy jesieni, ale niebieskie też są w moim guście, są kojące, przywodzą na myśl morze i wakacje.
Łykam pomału mieszkaniowego bakcyla ; dotychczas żyłam w permanetnej prowizorce. W kolejnych wynajmowanych mieszkaniach nie chciało się nic robić, bo towarzyszyło temu poczucie tymczasowości. Wreszcie, wreszcie mam nadzieję na stałą życiową przystań. Aczkolwiek uczy mnie wciąż życie, że nie ma w nim nic na pewno i jak to mówią - człowiek planuje, a Bóg plany krzyżuje.
Jednak trochę planuję, trochę marzę.
Zasłony już mam, teraz chyba udam się do jakiegoś stolarza i poproszę o etażerkę na mój dość pokaźny księgozbiór.
Coraz bardziej czuję się "u siebie". Mam swój sznurek do wieszania prania na podwórku, swoje miejsce, gdzie parkuję rower i gdzie stoi pniaczek do siedzenia przed domem (miał być do rąbania szczapek drewna, ale palę tzw. brykietem). Mam swoją kanapę i sławetny stolik z  wygiętą nóżką, której koniec wystaje poza blat. Szalenie intrygowało pewną moją koleżankę, do czego też potrzebny mi ten "bolec", więc dla zademonstrowania jego możliwości zawiesiłam na nim but :)
Mam więc swój dom, mam rower, dwa koty i syna - może niekoniecznie w tej kolejności. Jestem szczęśliwa.
W niedalekich planach mam jeszcze ogródek ziołowy, a w najbliższych, jutrzejszych eleganckie buty za 10 zł. Na płaskim obcasie, z ozdobnymi suwakami, będą dobrze wyglądać do spodni. Wypatrzyłam je dzisiaj w szmateksie, ale zamykali już sklep, a chciałabym je zmierzyć i przejrzeć się w lustrze, a nie kupować kota w worku.
Jutro z rana rowerek w ruch, bo szmateks jest daleko.
Ach, jak się dzisiaj cieszę... że się cieszę, że mam czym!

6 komentarzy:

  1. Bo to słońce to daje nam tyle radości, że aż buzia sama się śmieje. Ja nawet powyrzucałam okulary i ładuję się witaminą D ile wlezie! A marzenia trzeba mieć i je realizować. Bez strachu, bez muszę natychmiast...
    Rozumie mamę Twą - bo ja jestem też taka energiczna :)

    Ciszę się Twoim cieszeniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do słońca śmieje się gębusia.
      We mnie energia mojej mamy wywołuje automatyczny i odruchowy opór ;)

      Usuń
  2. Najważniejsze, że skończyłaś z tymczasowością. Od dawna skończyłam z zasłonami w oknach, wystarczą mi rolety i firanki. Skoro już Twoje mieszkanie nie jest tymczasowe, to nie kupuj czegoś byle jakiego, lepiej poczekaj, zbierz pieniądze i kup coś porządnego.
    Podam Ci linka do zrozumienia tego "międzyczasu", bo to nie jest takie proste do wytłumaczenia;
    https://obcyjezykpolski.pl/w-miedzyczasie-poprawne/
    Chciałabym zobaczyć ten stolik z butem. Mogłabyś mi przysłać zdjęcie zasłon i stolika?
    Przypomniała mi się powieść Joanny Chmielewskiej (tytułu nie pamiętam: w ścianie był ogromny hak i żeby się nie marnował, Joanna powiesiła na nim kastaniety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. But na "bolcu" wisiał tylko przez chwilę, dla żartu i wybicia koleżance z głowy róznych ciemnych insynuacji - a jakich, nie napiszę, bo dzieci zaglądają :)
      Z urządzaniem mieszkania nie rozpędzam się zanadto. Nie lubię się spieszyć, a poza tym zgadzam się z Tobą, że lepiej to już zrobić konkretnie i solidnie. Na razie to, co niezbędne.
      Przeglądam strony ze zdjęciami mieszkań, niejednym się zachwycam, ale widzę, że mi to nie służy, głupieję od nadmiaru pomysłów. Nie mam nic przeciwko inspiracjom, ale stwierdziłam, że najlepiej będzie, gdy zdam się na własną intuicję. Nie mam odgórnej koncepcji mieszkania, po prostu tak dobieram rzeczy, żeby do siebie pasowały. Marzy mi się taki wakacyjno-przytulny nastrój, lubię wnętrza ciepłe i przytulne. Moje lokum na swoje wymagania, jest nieduże i nie można go zagracić, a jednocześnie trzeba pomieścić cały swój kram z różnościami. Sprawę komplikuje piec w kącie oraz działowa lekka ścianka między pokojami. Nie można jej przeciążyć. Tak więc pole do popisu ograniczone. Ale damy radę!
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  3. Uśmiałam się z tego buta na bolcu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, było śmiechu! Miałam wtedy gości i zabawa była przednia :)
    Muszę wstawić wreszcie fotkę.
    Teraz na bolcu zdarza mi się wieszać gumki-recepturki, bo lubią się gubić, a przydają się do związywania otwartych worków z kaszą na przykład.

    OdpowiedzUsuń