Zima sprzyja samotności, izolacji. Mniej się wychodzi na zewnątrz, sąsiedzi - latem kręcący się po podwórku, przy swoich garażach, na swoich grządkach - teraz pochowali się w domach. Nawet tych zza ściany widuję rzadziej. A izolacja sprzyja spotkaniom ze swoim ja, patrzeniu w oczy swoim lękom, czasem demonom nawet.
Już się tego nie boję, ale przyznaję: do przyjemności to nie należy.
Po południu zaczął mnie zżerać jakiś niepokój, smutek, tęsknota, W końcu nie wytrzymałam i napisałam do syna: "Młody, wszystko w porządku u Ciebie?". Z ulgą przyjęłam odpowiedź, że tak i że syn jest już w drodze do domu, w dodatku nie sam, a ze swoim kuzynem, stryjecznym bratem.
Och, jak dobrze słyszeć ich za drzwiami pokoju!
Jestem zdania, że gdy wszystko układa się pomyślnie - właśnie wtedy warto się hartować na trudniejsze dni, mieć świadomość, że w każdej chwili możemy potrzebować siły. Oczywiście nie oczekiwać nieszczęść w panice, lęku i przeświadczeniu, że lada chwila nadejdą, ale wiedzieć, że to zawsze może przyjść, w najmniej spodziewanym momencie.
Wierzę, że moje niepokoje, to sygnały z podświadomości: jakiś życiowy etap ustępuje miejsca nowemu, jeszcze niewiadomemu. Mam wpływ na to, jakie jakości pojawią się teraz w moim życiu.
I choć nie jest to komfortowe, przyjmuję to z dużym spokojem, bez buntu.
Choć może wprowadzam chaos do swojego postu, chcę wspomnieć o myślach wywołanych przeczytanym niedawno poście Siedmiu Wiatrów o rozstaniach...
Skąd w niektórych osobach taka pewność siebie jak w wypowiedzi mojej znajomej: "Jestem go bardziej pewna niż siebie"? Niby piękny przykład zaufania, ale też jaki brak pokory.
I znowu: zaufanie nie jest synonimem naiwności - to nie tak.
Po prostu trzeba żyć i robić swoje, jak śpiewał Wojciech Młynarski.
...Niebawem będą dwa lata od tego wieczoru, gdy jak piorun z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość o chorobie Mamy.
No cóż, zawsze jest bezpieczniej, gdy jest w domu ktoś jeszcze...
OdpowiedzUsuńŻe zawsze, to się nie zgodzę. Ale jeśli to odpowiednia osoba - owszem.
Usuń