sobota, 12 kwietnia 2025

O ocenach raz jeszcze

Wiele się teraz odczarowuje dawnych mitów o rodzicach i rodzinie, różne straszne rodzinne tajemnice.
Dobrze to z jednej strony, bo zdejmuje z ofiar ciężar milczenia, udawania, obwiniania się. Ale miewam też mieszane uczucia... Nie, to nie tak ; wcale nie mieszane!

Zgadzam się z twierdzeniem wyczytanym w pewnej książce o opiece nad bliskim dotkniętymi demencją: "Może nie masz wpływu na to, że nie lubisz swojej matki, ale masz go na to, co z tym zrobisz".
Można nie lubić rodzica, można czuć się przez niego skrzywdzonym, bo bywają wręcz rodzice-potwory. Nie rozpatruję jednak skrajności, a sytuacje, gdy ktoś owszem, jest trudny, ale jednak bliski i ważny.
Moja Mama dawała mi popalić i czasami (czasami!) szczerze jej nienawidziłam. Była to jednak moja matka, której wiele zawdzięczam i którą za wiele doceniam. Nie wyobrażam sobie nie wspierać jej w potrzebie, nie zaopiekować się w chorobie, chociaż jak to trudne, mogłam poczuć, gdy w hospicjum myłam jej nogi, bojąc się, że zrobię jej krzywdę nieopatrznym ruchem. Obserwowałam w pracy, jak wyczerpane były opieką nad swoimi leżącymi matkami dwie starsze koleżanki w pracy. Ale było to oczywiste, że bliskiego w biedzie się nie zostawia.

Znam osobę, której krewna wręcz już wymaga (nie świadomie, lecz po prostu nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie) opieki. Jest to osoba samotna, ale mająca więcej krewnych. z których nikt do opieki się nie kwapi. Znajoma też, a właśnie ona najwięcej tej osobie zawdzięcza, nieraz parę złotych z chudej emerytury, a nawet, niespodziewanie, mieszkanie w testamencie. I nie chce ani wziąć krewniaczki do sobie, ani zamieszkać u niej. Ostrożnie podpowiadałam, że i finansowo, i organizacyjnie byłoby im razem łatwiej, a i zwolnione wynajęte mieszkanie przyniosłoby dochód (znajoma nie pracuje, żyje ze śmiechu wartej renty, do której dorabia dorywczo), ale spotkałam się z niechęcią. Nie wytrzymałam i podzieliłam się tym ze wspólną, wtajemniczoną znajomą, starszą ode mnie. Jej komentarz brzmiał: "Za to mieszkanie to ja bym koło X na paluszkach chodziła". Jednak ta obdarowana nie chce. Wpadnie do X raz na jakiś czas, zapłaci za nią rachunki, kupi coś do jedzenia i zaklina X, by ta jadła, uważała na prąd i gaz, by zgodziła się na jakąś pielęgniarkę środowiskową. Pielęgniarkę X. wyrzuciła z domu, o instytucji opiekuńczej nie chce słyszeć. A znajoma lamentuje, że X blada, chuda, roztargniona, zapomina wyłączyć gazu w kuchence, gubi pieniądze, doglądana jest przez niepewną co do uczciwości sąsiadkę.

Znajoma nie jest młoda ani w pełni zdrowia, jednak daje radę jeszcze niejednemu, a krewna to dla niej za duże obciążenie. Była w stanie zajmować się obcymi chorującymi kobietami, nawet u nich nocując, a dla własnej krewniaczki nie ma serca. Na końcu języka miałam, słuchając tej opowieści: skoro nie chcesz się zajmować X., skoro się nie prosiłaś o jej mieszanie, to wypadałoby honorowo z niego zrezygnować.

Ukoronowaniem było dla mnie: "A za chwilę mojej córki wesele, i co to będzie za kłopot, jak X umrze?". Nóż mi się w kieszeni otworzył!

No i kolejna historia, gdy myślę: no jak tu nie oceniać, psiakrew?!


***

Zachowuję anonimowość, a post być może za jakiś czas wykasuję, bo dotyczy prywatnych spraw. Jeśli ktoś kojarzy fakty - proszę o dyskrecję (tak, wiem, różni ludzie czytają, ale przynajmniej moich zaprzyjaźnionych blogowiczów proszę o niekomentowanie tego, co nie jest przedmiotem postu, a więc np. tożsamości osób).

2 komentarze:

  1. Yhh, poruszyłaś bardzo trudny temat. Ta kobieta chciała dać jej mieszkanie. Czy zażądała za to opieki? Jeśli tak, to sprawa jasna, jeśli nie, to sprawa jest między nimi. Twoja znajoma zna swoją krewną i wie w czym leży problem. Przede wszystkim: czy krewna chce mieszkać z Twoją znajomą? Skoro starsza pani wyrzuca pielęgniarkę, mocno wątpię. W opowieściach o opiece, która się krewnym należy, najbardziej poraża mnie przedmiotowość starych ludzi i decyzyjność opiekunów, którzy nagle wyrastają na boga zbawiciela. Ludzie chcą im się pakować do mieszkania, zaczynają wkraczać w tematy finansowe, sprzedają ich mieszkanie, wynajmują, miotają tymi krewnymi jak przedmiotami, zawłaszczają ich jak morgi, odpędzają innych krewnych, żrą się w rodzinie o to jak się opiekować. Dlatego tak cenię sobie małą rodzinę i dyskrecję w tematach zdrowotnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta starsza pani nie działa już całkowicie świadomie, niestety. Pomoc jej jest potrzebna, nawet jeśli ona sama twierdzi inaczej. Jasne, że nawet w tym stanie człowiek zasługuje na szacunek, i że ich niemoc bywa paskudnie wykorzystywana, ale jednak oni sami już być nie mogą.

    OdpowiedzUsuń