czwartek, 18 kwietnia 2024

Ale jazda!

Miałam "jazdę" przez ostatnie dni, a nawet tygodnie. Trochę mi wstyd, ale zapewne są ku niej powody, których to powodów nie rozpoznałam w pore.

Dopiero koleżanka w pracy zwróciła mi dziś uwagę: "Martuś, rok temu też się rozchorowałaś na nogi przed planowaną operacją". W rzeczy samej, tak było i posłużyło mi za pretekst, żeby uciec niemal z gabinetu operacyjnego. Może więc to stres?
Druga koleżanka, również z pracy, poleciła mi dobrego lekarza "od naczyń" w P. Już dziś zapisałam się do mojej lekarki pierwszego kontaktu w sprawie skierowania. Nie jestem zachwycona, że trzeba będzie brać wolne na cały dzień i jeździć poza nasze miasteczko, ale szukam w tym dobrych stron: P. to piękne, a rzadko odwiedzane przeze mnie miasto, warto je poznać lepiej, zaś wyjazdy... Przecież zawsze marzyłam, by więcej podróżować, bywać poza miejscem mojego zamieszkania. No, to będzie okazja!

Koleżanki, o których ostatnio pisałam, miały pecha trafić na moment mojej szczególnej wrażliwości i drażliwości, aczkolwiek nadal uważam, że mogły się zachować nieco inaczej. Dziś z rana przyszła mi jednak do głowy inna interpretacja wydarzeń niż ta dokonana w pierwszej złości. Może po prostu źle się zrozumialyśmy? Powoli "odkręcam" nieporozumienie.

Bywam trudna, niestety. Często mam wrażenie, że bardziej trudna niż inni - a przez to gorsza, niezasługująca na pełną akceptację, ciepło, miłość. To wszystko intensywnie ze mnie "wylazło".
Podobno życie podsuwa nam różne sytuacje, by czegoś nas nauczyć. Hmmmm...

Tylko czego tym razem mam się nauczyć? Że jak mi źle, to muszę chować się i płakać w samotności?

Kurrrrde, a ja tak chcę, by mnie ktoś przytulił! :(


Wróciłam dziś do domu zupełnie "rozwalona" emocjonalnie.

Zarządziłam dzień dobroci dla siebie. Nie zmywam naczyń, nie wstawiam prania, nie zbieram porozrzucanych drobiazgów z podłogi... no, dobra, umyłam kilka talerzy, przy czym jeden rozbiłam - ten ulubiony, bo wyśliznął mi się z rąk ; no, dobra, wyskoczyłam też po drobne spożywcze zakupy, ale do nielubianego sklepiku w pobliżu zamiast do zwyczajowej Biedronki.
A teraz leżę pod kocem, w stopy nareszcie ciepło, czuję napływające do nich krążenie. Na kolację zjadłam ciepłej owsianki - dania, które koi nie tylko potrzeby ciała, ale i duszę (są takie potrawy, które kojarzą mi się z ciepłem, troskliwą mamą, domem i przyjemnością).

Pospałam po południu i zamierzam porządnie przespać noc. Sen najskuteczniej regeneruje mój skłonny do przeciążeń układ nerwowy.

Wracam do siebie.

2 komentarze:

  1. dobrego snu,sama widzę,jak dobrze jest dobrze przespać noc, dużo emocji przeżywasz, to i wybuchasz, myślę,że można złagpdzić te stany lekiami, medytacją,itp. Pozdrawiam i czytam cię z wielką przyjemnością, bo widzę bardzo bliskie mi emocje i przemyślenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukam jak potrafię sposobów, by sobie sama ze sobą radzić. Jest lepiej niż kiedyś, ale jak widać, miewam chwile rozsypki, miewam upadki... Chyba nie pozostaje nic innego, jak to zaakceptować i dać sobie prawo do niedoskonałości. Nie oznacza to pozwalania sobie na wszystko, ale skoro już się stało... no, przecież się nie powieszę :(
      Dziękuję Ci bardzo za wyrozumiałość - to dla mnie ważne, potrzebne i cenne.

      Usuń