czwartek, 8 grudnia 2022

Inspiracje - czy zawsze warto?

 Piekielnie lubię inspirować się blogami różnych ciekawych osób. Są to różne osoby, więc i przeróżnie inspirują. Niektóre nietuzinkowymi zainteresowaniami, inne na przykład sposobem ubierania się, stylem życia, barwnym ogrodem czy zamiłowaniem do podróży. Różnie, przeróżnie!

A ponieważ od pewnego czasu zupełnie serio medytuję, daje mi to lepszy wgląd w siebie i większą uważność.

I co zauważyłam? Czas "odkleić się" od nadmiaru inspiracji! Bo nawet one w nadmiarze szkodzą.

Jakiś czas temu - widzę to bardzo wyraźnie na swoim blogu - czułam się trochę zagubiona, brakowało mi w życiu czegoś i nie wiedziałam sama, o co mi chodzi. Czułam wieczne zmęczenie i niezadowolenie z siebie. Odnosiłam wrażenie, że inni żyją jakoś lepiej - z sensem, treścią, a ja i moje życie takie zwyczajne, takie jakieś przez palce przeciekające.

Ech! Jedna blogerka lata boso po trawie i produkuje ekologiczne mydełka (i cholera, jeszcze na tym zarabia, a jak tak bym chciała trochę więcej kasy na swoje fanaberie!), inna czyta jak szalona i tak wspaniale o tym pisze, jeszcze inna zwiedza świat. A ja?

Bibliotekarka z prowincji ;) Zmywam naczynia, noszę węgiel, targuję się z synem, kto zmywa te gary, a kto obiera kartofle. Mam kilka wciąż niezrealizowanych marzeń, jest też kilka "odhaczonych" i nadzieja na więcej. Wiodę takie zwyczajne życie...

A czy to źle?

Życie jest takie, jakie czynią je nasze myśli - powiedział już w zamierzchłych czasach Aureliusz ; uwielbiam gościa, swoją drogą, i uważam, że zrobiłby dziś karierę jako mówca motywacyjny czy inszy jakiś "kołcz".

To po pierwsze. A więc mogę sama decydować, jaką wartość ma ta moja kartoflana i pierniczona (od pierniczków!) egzystencja.Są ludzie, którzy z mycia podłogi potrafią zrobić poemat i przygodę.

A po drugie - i to jest właśnie to ważne spostrzeżenie - z chaosu inspiracji powoli, powolutku wyłania mi się to, co jest "moje". Trudno mi to ubrać w odpowiednie słowa, ale powoli zaczynam odróżniać inspiracje od mrzonek, a przede wszystkim przekonuję się, że najlepszą i chyba jedyną drogą, by coś mieć z życia jest.... działanie, choćby małe. A do tego potrzebna odrobina odwagi i wiary w siebie.

Z samego inspirowania się nie przyjdzie nic poza frustracją.

Coś tam zatem działam. Raz bardziej energicznie, raz mniej, ale idę do przodu i cieszy mnie to niezmiernie.

2 komentarze:

  1. Na moje oko zgrabnie ubrałaś w słowa to co twoje. Kiedyś się inspirowałam, ale mi potem wyszło, że to zwykła zazdrość była :)
    Życie Bibliotekarki z prowincji znam znam i jednym z trudniejszych pytań, na które ciągle odnajduję różne odpowiedzi jest: co jest twoje, co lubisz, co cię cieszy? Kurde Marta, wcale nie łatwe...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, nie jest to łatwe. W dodatku w naszym zawodzie - mam wrażenie - ilość inspiracji jest zwielokrotniona przez te wszystkie książki :) Chyba najlepiej przekonywać, co jest nasze w tzw. praniu.

    OdpowiedzUsuń