Nie da się ignorować przewlekłych chorób mimo najszczerszych chęci. Uporczywie dają o sobie znać.
Dreptanie po kuchni i świąteczne przygotowania, choć znam bardziej zapracowane gospodynie, zaowocowały bólem kolan i wybroczynami na dolnych kończynach. Noszszsz, carrrramba!
Pogodziłam się z tym trochę ; bez zbędnych ceregieli zapakowałam się po wigilijnej wieczerzy do ciepłego łóżeczka, obolałe stawy natarłam wódką, której tzw. małpkę zakupiłam do świątecznych wypieków ; kiedy już człowiek stosuje wódkę od zewnątrz, to ani chybi starość u bram! Caramba! santa Madonna! sacrebleu!
Wylegiwałam się jeszcze wczoraj (no co? w końcu święto!), i dzisiaj przez pół dnia, aż wreszcie zdecydowałam, że pora do żywych. Siostra zaprosiła mnie i brata na małe rodzinne przyjątko, więc ubrałam się ładnie i poszłam.
Nie dałam rady wysiedzieć w jednej pozycji przy stole. Kolana, które już miały się lepiej, znowu dały o sobie znać. Przeprosiłam towarzystwo i wróciłam do domu. Cóż to się z człowiekiem wyprawia - żeby od spotkania z bliskimi woleć kanapę...
Mam dreszcze, czuję zmęczenie i nadzieję, że nie jest to zapowiedź jakiejś infekcji, bo siostry szwagierka ledwo mówiła z przeziębienia.
To może by herbaty z wódką?
Obecnie dużo ludzi choruje i dla mnie jest zupełnie niezrozumiałe, jak można iść w gości przeziębionym. Szwagierka siostry chyba nie pomyślała, że może kogoś zarazić.
OdpowiedzUsuńMój mąż też całe święta przeleżał (nawet jeszcze dodatkowe dwa dni) i nie przyszło nam do głowy, aby iść w gości i kogoś narażać.
Dużo zdrowia dla Ciebie, niech choróbsko Cię nie rozłoży.
Niestety, rozłożyło :(
Usuń