niedziela, 29 grudnia 2024

Pożytki i uroki rozprzężenia

To niesłychane, jakie rozprzężenie zapanowało w naszym domu. Chodzimy spać nad ranem, śpimy do południa... i dobrze nam z tym.
Chyba podziękuję losowi za chorobę i długie wolne od pracy. Potrzebowałam - bardziej niż mi się wydawało - zatrzymania się i nieograniczonego czasu dla siebie. Może jestem leniem, ale dopiero po tych trzech tygodniach niemal totalnej laby czuję coś jakby regenerację. Pomijam zawroty głowy, ale zupełnie "na spontanie" upiekłam wreszcie piernik staropolski, ogarniam mieszkanie - po prostu zaczyna mi się chcieć coś robić. Tak na luzie, bez przymusu i presji, by ze wszystkim zdążyć.
Gdy chodzę do pracy, doba jest za krótka! Wiem, jak to głupio brzmi, przecież ciężko nie pracuję, ale presja i przytłoczenie to jakieś moje szkodliwe zaprogramowanie. Teraz mogę pisać, rozmyślać, piec ciasta i nie czuję wyczerpania. W międzyczasie dużo odpoczywam, znajduję czas na serial (bardzo fajna ta "Ania nie Anna") i książkę, szaleję na blogu. Oj, jak dobrze!

Nieraz o tym czytałam i chyba było to moim udziałem: boimy się, że stanie się coś złego, gdy się zatrzymamy. Że runie porządek, zawali się świat. A to nieprawda! Pusta przestrzeń naturalnie się wypełnia, naturalnie po bezczynności pojawia się ochota i energia na działanie, a po ciszy - na przykład - chęć na muzykę. Ot, baterie muszą się naładować.

Nie ufałam temu, zdawało mi się, że muszę... ciągle coś muszę. Trudno się wobec tego dziwić, że tak nie cierpię musieć.

Trudno się dziwić, że lubię być w szpitalu, skoro trafiam do niego zmęczona codziennością.

Jeszcze by mi się ze trzy tygodnie na tę regenerację przydały ;)
Nie ma tak dobrze, po sylwestrze wracam do pracy. Staram się nie "wczuwać" za mocno (a chyba właśnie wczuć się warto, według nauczania różnych guru psychologii), ale to jak powrót do klatki.

4 komentarze:

  1. Niektórzy naprawdę nie mogą się zatrzymać, tzw. pracowitość najczęściej przysłania ich zaburzenia nerwicowe, rozsypują się, gdy nie mogą "pomagać". Odnajdywanie się w czasie wolnym to bardzo dobry objaw :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszy mnie Twój komentarz :) Aczkolwiek czasami przydałoby mi się więcej samozaparcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja staram się trzymać linii środka, bo podskórnie boję się odlotów. Ale jestem dość rozsądna, więc może za bardzo bym nie odleciała 😉 Nie miałam jeszcze okazji sprawdzić bo ciągle w natłoku zadań i obowiązków. Jak przyjdzie ta chwila prawdy, to ci napiszę jak to będzie w praniu wyglądać 🤔😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię odlatywać i niechętnie powracam. Szkoda, że nie można sobie pozwolić na więcej.

      Usuń