Czasu dla siebie, na różne rozmyślania, czytanie, pisanie mam teraz od groma, więc korzystam.
Trochę tęsknię do ruchu, większej aktywności, ale ciało niedomaga, chodzę niczym po rozkołysanym statku, buja mnie na prawo i lewo. To zniechęca.
Szykuje się "latanie po lekarzach". Ha! trudno!
Urozmaicam sobie tę bezczynność częstym konwersowaniem z najlepszą przyjaciółką przez telefon.
Przyjaciółka jest schorowana, tuż po dwudziestce się zaczęło, choroba jest przewlekła i postępująca, mocno ją ogranicza. Reumatyzm bywa naprawdę drastyczny i bardzo bolesny.
Dziś odważyła się... nie przyjąć księdza po kolędzie. Na wsi i w małym miasteczku, na naszym Podkarpaciu to naprawdę awangardowe.
Wsparłam ją chwaląc, że postąpiła mądrze, bo po prostu zadzwoniła do księdza ze swojej parafii i szczerze się z nim rozmówiła, że nie ma siły przygotować mieszkania, że domownicy jej nie wspierają, że ją to krępuje... Ksiądz zrozumiał.
A w tej parafii - i nie tylko w tej - proboszcz ma naprawdę wiele do powiedzenia, w czasie mszy potrafi napiętnować imiennie osoby, które wyłamują się z obowiązujących zasad.
Ja w tym roku też daję sobie spokój z kolędą.
Koleżanka przyjaciółki, bliżej Polski centralnej, zdziwiona skomentowała, że u nich to już zupełna normalka, że kto nie chce, księdza nie przyjmuje, i nikt nie jest tym zbulwersowany.
W moim regionie żyje się jeszcze mocno tradycyjnie. Przekonałam się jednak, że i tak jest już "postępowo", gdy mi pewien Najlepszy Kolega relacjonował, jaką sensację w jego miejscowości wzbudziły moje u niego odwiedziny. A cóż dopiero odmówić duszpasterskiej wizycie ; huczałoby we wsi!
Ciekawy temat. Ja też wcześniej odczuwałam presję w wielu dziedzinach, nie tylko w kwestii przyjmowania księdza po kolędzie. Szersze zagadnienie. Dziś żyję, jak chcę. Niektóre moje decyzje z punktu widzenia moralności są złe - ale ja się dobrze z nimi czuję, co więcej, mam przeczucie, że dobrze postępuję.
OdpowiedzUsuńDla mnie podstawą moralności jest: nie krzywdzić innych. A poza tym róbta, co chceta ;)
UsuńCóż, przekonanie, że katolicyzm jest religią najważniejszą bazuje na złudzeniu budowanym przez presję środowiska. Miałam np. bierzmowanie, na zasadzie "bo wszyscy tak robią". Z kolędą moi rodzice jeszcze potrzebują się samooszukiwać - zamiast powiedzieć księdzu, że nie przyjmują, wyjeżdżają w tym czasie do sklepu.
OdpowiedzUsuń