Wciąż trenuję odpuszczanie i dawanie sobie świętego spokoju. Wraca stary schemat przymusu i samokrytyki, ale będąc już tego świadoma, uciszam te głosy.
W głowie mi się kręci, widzę, że jeszcze potrzebuję sporo odpoczywać, zwalniać, więc pozwalam sobie na to. Nasmażyłam na późne śniadanie górę racuchów, dużo jeszcze zostało niezjedzonych, więc z obiadem nie muszę się spieszyć, nikt z głodu nie umrze. Położyłam się teraz do łóżka i pewnie zaraz obejrzę sobie trzeci odcinek "Ani nie Anny". Film, jak wspomniałam, ogląda się z przyjemnością, choć nie lubię, gdy reżyser zbyt luźno traktuje treść inspirującej go książki. Ale przecież wolno mu się inspirować zamiast naśladować.
Kiedy poczuję się silniejsza, podskoczę do Biedronki po coś na szybki posiłek oraz do mojego garażu po opał, bo wczoraj mi się nie chciało i nie mam już w domu zapasu. No i obiad, no i ten cały piernik, który wczoraj miał być upieczony.
Zlatałam wczoraj pół miasta w poszukiwaniu masy marcepanowej do przełożenia ciasta. Organicznie nie znoszę nieznajomych supermarketów, gdzie każdej rzeczy poszukuję godzinami, nie znając "topografii" sklepu. Do tego ta nachalna głośna muzyka, ten tłum ludzi, te kolejki przed świętami. Byłam w trzech (Auchan, Kaufland, Lild) i nie znalazłam tego, co chciałam, za to umęczyłam się i zdenerwowałam tak, że aż mi wstyd, jak się zachowałam, gdy na parkingu nagle jakiś samochód wyjechał wprost na mnie lypiąc w oczy reflektorami. Zamachałam rękami i wrzasnęłam niecenzuralne słowo - mam nadzieję, że świadkiem nie był nikt znajomy.
Znów spina, znów tryb przetrwania. Znów muszę uspokajać to swoje wewnętrzne dziecko. Otulam kołderką i włączam "Anię..."
Popracujemy później.
PS. A jaka zima cudna u Ani!
Tyle osób pragnie uciec w tropiki w te ponure dni, a ja... Ja bym zwiała do Kanady :) I chodziiiiłabym, chodziła po ubielonych lasach pachnących żywicą!
Hm... zimą żywica nie pachnie, ale ma się wyobraźnię. Prawda, Aniu? :)
Jeśli nadal nie znalazłaś marcepana, to podam Ci przepis
OdpowiedzUsuńna smaczną masę daktylowo-pomarańczową:
Ok pół szklanki wrzątku
40-50 dag daktyli, jedna duża pomarańcza
Daktyle i pomarańcze umyć. Pomarańcze sparzyć
i pokroić w kostkę razem ze skórką, odrzucić pestki.
Owoce gotować na małym ogniu aż daktyle zmiękną.
Zmiksować.
I smacznego!
Oraz wszelkiej pomyślności i zdrowia w Nowym Roku!
Ojej, jak Ci dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńWspaniale, że pamiętasz o dziecku. :)
OdpowiedzUsuńMusiałaś stłumić sporo gniewu, skoro wyskoczył z Ciebie sam - wtedy na parkingu. Gniew to wspaniała emocja, bo jest bardzo energetyczny i daje siłę do tego, żeby zawalczyć o siebie.
W pewnych sytuacjach łatwo u mnie o rozdrażnienie i wybuch. Aż mi czasem później wstyd.
UsuńTaaa... przecież dziewczynki nie powinny się złościć. ;)
UsuńKtoś Cię musiał w dzieciństwie ganić, gdy okazywałaś złość. To się stąd bierze. My mamy być zawsze słodkie i uśmiechnięte...
Nie, nie. Inne mam wzorce. Z tych trudnych emocji złość chyba najłatwiej mi przychodzi. Zawsze wolałam uchodzić za silną, nosiłam tę maskę wiele lat. Na szczęście spotkałam kogoś, kto nauczył mnie, że łzy to nie wstyd.
UsuńNie potrafiłam płakać na pogrzebach rodziców...
U mnie w domu rodzinnym było nerwowo, mama - DDA złościła się łatwo.
Rozumiem. Czyli mama Ci to wdrukowała, podświadomie to przejęłaś po niej.
UsuńJa też nie płakałam na pogrzebie mamy. Okropne to, wiem, ale poczułam ulgę, że nie muszę dźwigać jej życia.
Bywa i tak.
UsuńMoja bratowa po śmierci ojca-alkoholika bez grama sentymentu powiedziała: "ulżyło mi".
Mnie udało się ocalić sporo dobrego z relacji "mama i ja" , ale do sielanki było daleko. Miałam przez wiele lat ten komfort, że mieszkałyśmy od siebie w dużej odległości i nie ingerowała zbytnio w moje życie. Do dziś często odczuwam złudzenie, że ona żyje, tylko wciąż mieszka tak daleko.
Ja byłam z mamą w fizycznej bliskości, ale psychicznie jakby istoty z różnych planet. ;-) Zaczynając terapię na jakimś podcaście usłyszałam, że człowiek ma prawo do każdej emocji. I tak podeszłam do tematu: mam prawo czuć, to co czuję, bo to jest moja osobista prawda i tylko ja wiem, z czego ona wynika. Bardzo ważne jest dla mnie, żeby nie okłamywać samej siebie. To moja wewnętrzna wojna, która nadal trwa i im więcej czasu mija, tym bardziej dostrzegam i doceniam dobre rzeczy, które mi dała. Ale musiałam do tego dojrzeć, ochłonąć z ciężkich emocji, trochę się oczyścić z toksyn...
UsuńMarto, ja trochę od tematu.... Wspaniałych, spokojnych i zdrowych Świąt Ci życzę, odpocznij, naciesz się wolnym, odetchnij trochę:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Święta ostatecznie spędzam całkiem miło, tylko ten czas przed świętami jest dla mnie bardzo trudny, jakieś urazy się "odpalają".
UsuńWszystkiego dobrego, Jaskółko.
Najlepsze świąteczne życzenia, Marto. Niech Ci się spełnia we wszystkim 🎄 Dosiego Nowego Roku ❣️
OdpowiedzUsuńDziękuję i odwzajemniam serdeczności, choć nieco przypóźno. Wszystkiego, co cenisz!
Usuń